środa, 4 września 2013

Rozdział 8

Trochę później, ale jest ;p
Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie
wiem, że rozdział krótki i pewnie dużo błędów, dlatego was przepraszam ;****
pozdrawiam mychy moje kochane <3
taaa niestety zaczęła się szkoła...


***


Wstawałam właśnie od stołu, kiedy podleciała do mnie szara sówka. Zrzuciła list i za nim zdążyłam po niego sięgnąć, już je nie było. Zaciekawiona czym prędzej otworzyłam kopertę.
Wiadomość w nim wcale mnie nie zdziwiła, ale obawiałam się tego co mnie czeka. Mina mi zrzedła po przeczytaniu krótkiego liściku. Bałam się konsekwencji swego czynu, w końcu nie powinnam opuszczać szkoły i znikać sobie od tak, bo mi się podoba. Szukałam rodziny to prawda, ale jednak powinnam powiadomić o tym Dumbledora, albo chociaż o mojej chwilowej nieobecności. Jednak nie widziałam w tym sensu, ponieważ nie byłam pewna swojego powrotu tutaj, a po za tym nie miałam do tego głowy. Jednak chcąc nie chcąc musiałam się zjawić w gabinecie dyrektora o godzinie 20:00. Schowałam kartkę do szaty i wraz z przyjaciółmi, i siostrą ruszyłam do wieży Gryffindoru. Opowiadałam młodej o każdej napotkanej rzeczy, obrazie czy też mijanych duchach. Nie powiem na początku Rose była tym wszystkim przerażona, ale z minuty na minutę była co raz bardziej rozmowniejsza. Cieszył mnie widoczny zachwyt w jej oczach i uśmiech na twarzy. O to przecież mi chodziło. Spojrzałam przed siebie i przed portretem Grubej Damy dostrzegłam jakiegoś chłopaka. Im bliżej wejścia byłam tym bardziej widziałam jego zarys twarzy oraz ten radosny uśmiech. Wiedziałam kto tam stoi… Nie zastanawiając się nad tym co robię podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się w ramiona. Ten przytulił mnie z całej siły i podniósł do góry.
- Oj Diable…
- Ohh co się dzieję mała ?
- Nic, ja po prostu cieszę się, że cię widzę.
- Aż tak się stęskniłaś ?
- Ohh nie żartuj, a ty nie ? – spytałam i uważnie na niego spojrzałam.
- Hymn… sam nie wiem. Może troszkę…
- Zaaab.
- No dobra, dobra mała. Tęskniłem i to bardzo. – powiedział i znowu mnie uściskał.
- No ja myślę. – odpowiedziałam i dopiero teraz usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się w stronę Harrego, który był nie co zaskoczony, Rudej, która wyrażała wściekłość i Rose, która przyglądała mi się z nie małym zainteresowaniem.
- Hej Wybrańcu.
- O hej Blaise. Wy się znacie ? – zapytał wskazując na mnie i na chłopaka.
- Noo taka jakby. Poznaliśmy się przed moim wyjazdem.
- O serio ? Czemu nie pochwaliłaś się w liście ? – zapytał, a ja sama nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Wiesz jak jest. Zapomniałam.
- Ohh z pewnością. – usłyszałam głos Ginny.
- Eeem o co chodzi ? – zapytałam, spoglądając na dziewczynę.
- O co mi chodzi ? O tego pieprzonego Ślizgona.
- Ginn proszę cię. Nie teraz. – powiedziałam dobitnie na nią spoglądając. Chyba zrozumiała, bo nie odezwała się już słowem i posyłając jeszcze jedno wrogie spojrzenie w stronę Diabła zniknęła za portretem Grubej Damy. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za skrawek szaty. To była moja siostra.
- Ahh tak po za tym poznaj Rose.
- Hej jestem Blaise. Dla przyjaciół Diabeł. – odparł i podał dziewczynce rękę. O nic nie pytał, nie wnikał w nic za co byłam mu wdzięczna. Jedno spojrzenie na mnie mu wystarczyło, by wiedzieć, że to nie jest odpowiedni moment i na pewno dowie się wszystkiego w swoim czasie.
- Dobra ja lecę. Zobaczymy się później ? – zapytał z nadzieją.
- Ahh nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, ale nie mogę. Muszę pomóc się wypakować Rose, a o 20:00 muszę się stawić u Dumbledora.
- Ooo Hermino przeskrobałaś już coś ? Przecież jesteś tu dopiero kilka godzin. – powiedział Harry na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Oj grabisz sobie, grabisz.
- Ehh czyli się nie zobaczymy ?
- No nie bardzo. Miałam pokazać Rose zamek i klasy, ale chyba będę muszę to przełożyć na jutro.
- No coś ty ! Przecież ja z Pottim ją oprowadzimy co nie mała ?
- Dla mnie bomba. – odpowiedziała uradowana i spojrzała na mnie błagalnie. Jaka mogłam jej odmówić ?
- Niech wam będzie, ale… Ale Harry, Blaise macie jej pilnować zrozumiano ?
- Tak jest szefie. – odpowiedzieli salutując, na co się zaśmiałam.
- Kochane głupole. – powiedziałam, przytulając ich do siebie. Pożegnałam się z Diabłem i kiedy ten odszedł, wszyscy ruszyliśmy do Pokoju Wspólnego Gryfonów.


***


Nadal nie mogłam uwierzyć w to wszystko co działo się wokół mnie. Nawet łapię się nad tym, że myślę, że to tylko i wyłącznie sen, z którego niebawem przyjdzie mi się obudzić. Jednak tak nie jest z czego strasznie się cieszę. Ohh i pomyśleć, że to były tak nudne wakacje i nie chciałam wracać do szkoły, a tu taka niespodzianka. Magia to coś wspaniałego, coś o czym zawsze marzyłam i czego zawsze chciałam doświadczyć, ale cóż się dziwić po dwunastolatce. Jednak nigdy, przenigdy nie przypuszczałam, że jeden dzień, jedna osoba może tyle zmienić moim życiu. Pojawienie się Hermiony, ohhh tyle jej zawdzięczam. Ona opowiedziała mi o tym świecie i to właśnie jej zawdzięczam to, że tu jestem. Wiem, że to co mnie spotka w Hogwarcie będzie niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju. Wiem, że to zmieni moje życie oraz nastawienie do niektórych spraw. Choć jeszcze nie poznałam zamku, czarów czy też ludzi to cieszę się, że tu jestem.
- Rose ja już idę. Jak coś zejdź do Pokoju Wspólnego. Harry za niedługo powinien się tam pojawić. – usłyszałam głos Miony i po chwili już jej nie było. Schowałam ostatnie ubrania do szafy i ruszyłam do wcześniej wspomnianego miejsca. Wiedziałam, że chłopaki nie przedostaną się do naszych dorminatorium chyba, że użyją czarów, ale nie chciałam nikomu robić problemów. Ehh nie mogłam przywyknąć to tych dziwnych nazw, ale jeszcze trochę i pewnie wszystkiego się nauczę. Kiedy przekroczyłam próg salonu wszystkie zebrane tam osoby, odwróciły twarz w moją stronę. No tak ja to miałam dopiero wejście, wszyscy mnie znali, a raczej widzieli, a ja niestety nikogo. Podążyłam do czerwonej kanapy, na której siedziała mała blondyneczka. Na pewno była w moim wieku. Usiadłam na sofie i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Widok pomieszczenia zachwycał i zaniemówiłam tak, jak za pierwszym razem, kiedy to Hermina z Harrym o wszystkim mi opowiadali i wszystko pokazywali. Byłam wniebowzięta tymi barwami, przedmiotami oraz postaciami poruszającymi się na obrazach. To wszystko było takie magiczne.
- Ładnie tu prawda ? – usłyszałam pytanie i odwróciłam się w stronę dziewczynki. Zawstydzona moim wzrokiem opuściła głowę w dół.
- Tak to miejsce jest niesamowite.
- Jak cały zamek.
- Tego jeszcze nie wiem. Jestem tu dopiero od kilku godzin.
- Ahh to ty. – odparła i uważniej na mnie spojrzała.
- No tak wyszło, a tak po za tym jestem Rose.
- A ja Lena. – powiedziała dziewczynka i podała m dłoń na powitanie, którą oczywiście ja przyjęłam.
- Ehh i jak na razie ci się podoba ?
- Żartujesz ? Jest rewelacyjnie. Wiesz, ja wcześniej nie wiedziałam, że jestem czarodziejką. Dowiedziałam się dwa tygodnie temu.
- Naprawdę ? A ja dwa dni temu. I też była u ciebie Miona ?
- Eee kto taki ?
- No Hermiona. Ta dziewczyna, z którą weszłam do Wielkiej Sali.
- Ahh nie. U mnie był dyrektor, ale nie ma co tobie też troszkę zazdroszczę.
- Ale czego ?
- No to sama Hermiona Granger. Ta Hermiona Granger, ta która pomogła pokonać Toma Riddle. Po za tym jest bardzo inteligenta, jak nie najmądrzejsza w tej szkole i do tego jaka piękna. Chciałabym w przyszłości wyglądać jak ona.
- No do tego muszę się zgodzić. Jest bardzo ładna.
- No te jej oczy i włosy. Nie wiem czy wiesz, ale ją trochę przypominasz.
- E tam… Wydaje ci się, ale lepiej mi opowiedz o tym całym Tomie.
- Ahh no tak, sama nic nie wiedziałam, ale opowiedzieli mi w pociągu. Więc… - jednak nie dane było jej dokończyć, bo wiem przerwał nam Harry.
- Gotowa ? – zapytał i spojrzał na mnie oraz na Lene.
- Ahh tak. Przepraszam cię, muszę już lecieć. Opowiesz mi innym razem. – powiedziałam do dziewczyny i ruszyłam za kruczoczarnym chłopakiem w stronę wyjścia. Przed portretem czekał na nas Blaise. Wszyscy zgodnie ruszyliśmy przed siebie, a raczej ja za chłopakami, bo nie bardzo orientowałam się jeszcze co gdzie jest. Muszę przyznać, że było naprawdę fajnie. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy, opowiadałam im o sobie i o moich zainteresowaniach, a oni pokazywali mi wszystkie klasy, sale, łazienki, sowiarnie no i oczywiście bibliotekę. Musiałam przyznać byłam nią zachwycona, ale nie zaraz, wróć… To wszystko było wprost nie realne, wspaniałe, zaskakujące i ciekawe. Sama gubiłam się już w swoich odczuciach. Ale chłopaki najlepsze zostawili na sam koniec. Wieża astronomiczna, bo tak chyba się nazywała, a raczej widoki z niej były po prostu bajeczne. Mogłabym tam siedzieć i siedzieć, ale nie było czasu, bo wiem zostały nam jeszcze błonia. Jednak moja ekscytacja wcale nie malała, a właśnie co raz bardziej się zwiększała. Okazało się, że na zewnątrz wszystko było cudowne, tak jak cały zamek. Wiedziałam już gdzie będę spędzała wieczory.
- Bajka. – powiedziałam i niedowierzając pokiwałam głową.
- Tak to wszystko jest niesamowite. – odparł Harry, stojący obok mnie.
- Wracamy ? Robi się już ciemno. – zapytał Diabeł na co pokiwałam tylko głową. Ruszyliśmy do zamku i kiedy już miałam zamiar wejść do środka, ni stąd ni zowąd drzwi nagle się otworzyły i ktoś na mnie wpadł. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam niebiesko szare oczy. Niesamowite…Patrzyły na mnie z takim zainteresowaniem.
- Yyyhy – usłyszałam chrząknięcie i zrobiłam dwa kroki do tyłu, gratulując sobie swojej głupoty. Spojrzałam na chłopaka. Dopiero teraz mogłam ujrzeć, że jest blondynem o radosnym uśmiechu i szczupłej sylwetce.
- Hej Lucas. Co tu robisz ? Już jest ciemno.
- Ahh hej Diable. Nie zauważyłem cię. Zapomniałem bluzy, dlatego po nią wracam.
- Ohh no tak byłeś zbyt zajęty patrzeniem na kogoś innego. – odparł, na co ja lekko się zarumieniłam.
- Ymm ja już pójdę po tą bluzę. – powiedział chłopak i spoglądając na mnie ostatni raz ruszył w stronę jeziora, a my udaliśmy się do zamku. Jednak nie mogłam przestać o nim myśleć, nie potrafiłam wybić sobie z głowy tych jego oczu i cudownego uśmiechu. Nie potrafiłam, a może nie chciałam ?



W tym samym czasie.



- Truskawkowy sorbet. – wypowiedziałam hasło, a posąg przedstawiający chimere rozsunął się i tym samym umożliwił mi wejście do gabinetu dyrektora. Zapukałam do drzwi i czekałam na jakąś reakcje.
- Proszę. – usłyszałam i weszłam do środka. Musiałam przyznać, że odkąd ostatni raz tu byłam nic, a nic się nie zmieniło. Te same kolory ścian, te same meble i ta sama osoba na właściwym miejscu.
- Witam dyrektorze. Wzywał mnie profesor do siebie.
- Ahh oczywiście. Proszę sobie usiąść moja droga. – powiedział i też tak zrobiłam
- Dyrektorze ja… - zaczęłam, ale przerwała mi przed chwilą wspomniana osoba.
- Może ja zacznę. Jeśli pozwolisz ?
- Dobrze.
-Wiesz Hermino, życie już takie jest, że płata nam figle. Jeden dzień, jedna godzina, minuta czy sekunda może zmienić nasze życie oraz to co z nim związane. Jedna decyzja, jedno zdanie, jedna myśl potrafi też uratować wiele istnień. Tylko pytanie co wybrać ? Pomoc innym czy własnej rodzinie ? Ratować wiele innych istnień czy swoich bliskich ? Ty postąpiłaś szlachetnie i uwierz mi, ja sam nie był bym wstanie zrobić czegoś takiego jak ty. Nie odważył bym się usunąć pamięć swojej jedynej rodzinie, tym samym skazując siebie na samotność i cierpienie. Nie jestem taki. A ty to zrobiłaś, zrobiłaś za co cię podziwiam.
- Profesorze Dumbledore, ale ja wcale tak się nie czuję .Zrobiłam coś co podpowiadało mi serce. Wiedziałam, że muszę tak zrobić, inaczej bym ich straciła.
- Hermino straciłaś ich, ale odnalazłaś. Widocznie ktoś tam z góry na ciebie patrzy i życzy ci szczęścia, bo dokonałaś czegoś niemożliwego. Wiesz przecież, że twoi rodzice mogli być wszędzie, a ty byś ich szukała i szukała. Ale ty nie zaprzestałaś, za cel wzięłaś sobie odnalezienie bliskich. Podziwiam twój upór i determinacje. – powiedział Albus, a mi się zrobiło wstyd. Wstyd, że prawda jest inna, że zwątpiłam, że się poddałam.
- Ehh to nie tak. Ja zaprzestałam poszukiwań, byłam bezsilna. Czułam, że nie dam dłużej rady… Ja, ja nie jestem silna. Nie jestem silna. – powtórzyłam i zamilkłam.
- Ależ jesteś. Gdyby nie, to nie było by tu twojej siostry. Nie wiedziała by o tym kim jest i, że istnieje ten inny świat. To ty wskazałaś jej drogę, właśnie ty, a to nie lada wyzwanie.
- Dziękuję profesorze, ale mam pewne pytanie.
- Tak ?
- Chodzi o to, że moje zaklęcie nie działa, nie potrafiłam przywrócić im pamięci. Dlaczego tak się stało ? Dlaczego to nie pomogło ?
- Panieno Granger naprawdę chciałbym odpowiedzieć na te pytania, ale sam nie znam odpowiedzi. Widocznie to zaklęcie musiało być bardzo mocno rzucone. Nic się na to nie poradzi, chyba, że z czasem oni zaczną coś sobie przypominać. Przepraszam…
- Nie to ja… Dziękuję i czy mogłabym pójść do siebie ?
- Oczywiście Hermino. Dobrej nocy i nie trać nadziei, bo ona jest tu najważniejsza. – usłyszałam jeszcze i posyłając wdzięczny uśmiech Dumbledorowi wyszłam z pomieszczenia. Nie interesowało mnie to co się dzieję wokół mnie, ani to co mijam. Byłam zbyt zajęta natłokiem myśli w swojej głowie. Nie mogłam uwierzyć, że nie ma żadnego ratunku, że nic nie da się zrobić. Jedna samotna łza spłynęła po moim bladym policzku. Jedna łza, jeden zakręt… Wpadłam na kogoś i kiedy już myślałam, że nabije sobie niezłego siniaka, ktoś złapał mnie w tali, chroniąc mnie przed upadkiem. Podniosłam głowę do góry, chcąc podziękować swojemu wybawcy i zaniemówiłam. Te oczy…