Chyba nie znajdę słów, na to jak
bardzo jest mi przykro, że tak długo mnie nie było i nie dodawałam
nowej notki. W moim życiu się tyle dzieję, choć wiem, że moje
wyjaśnienia będą banalne i pewnie wiele z was jest jeszcze ciężej,
bądź z czymś się zmaga, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Otóż matura tuż, tuż, no i pewnie jesteście zaskoczone, że
zaraz kończę liceum, ale jakoś nie czuję się dorosła. Wszyscy
mówią mi, że wyglądam na 15/16 lat i tak właśnie się czuję. O
wiele lepiej dogaduję się z osobami młodszymi ode mnie, ale cóż
to może dlatego, że dorosłość mnie przeraża. Teraz mam tyle
nauki, nie mam chwili wytchnienia, powinnam się uczyć przedmiotów
maturalnych, no ale brak czasu… nawet nie wiem co chcę dalej robić
w życiu, to jest takie ciężkie i trudne. Nie potrafię zdecydować…
Przepraszam, że mnie nie było, że nie czytałam waszych blogów i
nowych notek na nich zamieszczanych, jest mi strasznie z tego powodu
przykro i żałuję. Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie mi zmiany
na lepsze, że nie opuszczę tego bloga na tak długo. Nie wiem, ale
straciłam wenę, poczucie czasu, a ta historia wydała mi się taka
nudna i nijaka. Bo prawdą jest, że nie umiem pisać, wiele z was
jest ode mnie młodsza i pisze lepiej ode mnie, za co naprawdę was
podziwiam. Cóż ja chyba nigdy nie będę dobra z polskiego, lepiej
mi idzie w przedmiotach ścisłych, ale kocham pisać i jak na razie
zamierzam to robić dalej. Za mną moja 18 – nastka, święta, no i
teraz Nowy Rok, a później studniówka… Dużo się dzieję, no i
mnie nie było, ale mam nadzieję, że jest jeszcze ktoś kto będzie
dalej czytał tego bloga. Pozdrawiam moje myszki ;**** i strasznie
was kocham, już zawsze <3 Jutro powinna pojawić się
miniaturka, albo we wtorek. I mam nadzieję, że jeszcze nie jedną
przyjdzie mi napisać ;)) aaaa no i bym zapomniała, za co też
strasznie przepraszam, szablon był wykonany już trzy miesiące
temu, ale no skoro tu mnie nie było, to nie miałam kiedy go
dopasować i w ogóle, ale szablon jest niesamowity, zakochałam się
w nim i dziękuję ♥ Kocham <3 choć coś mi nie stykło w
ustawieniach, a nie wiem jak to zmienić, by tło wpasywało się z
liniami z szablonu, kurde nie wiem jak to wyjaśnić, nie chciałam
mieć suwaka na dole, no i przekombinowałam... pomóżcie, będę
niezmiernie wdzięczna ;*** No i w końcu do czytania ^^
***
- Miona… - usłyszałam cichy szept.
Zaskoczyło mnie to, bo w tym głosie było tyle uczucia, emocji,
wypowiedziane z taką pasją. Nie mogłam uwierzyć, ale kiedy
ponownie spojrzałam w oczy swego wybawcy, wtedy zrozumiałam.
Doznałam jeszcze większego szoku, bo wiem przede mną stał
ślizgoński Casanova, zmora mojego wczorajszego dnia.
- Malfoy ? – zapytałam z lekkim
niedowierzaniem. Widocznie teraz dotarło do chłopaka kim jestem.
- Granger ! Co ty do cholery wyrabiasz
? – zapytał, zmieniając swój ton.
- Co ja niby wyrabiam ? Ja tu tylko
stoję.
- Phyy nie ma co inteligenta to ty na
pewno nie jesteś.
- Haha i kto to mówi ? Odezwał się
wielki Draco Malfoy, arystokrata od siedmiu boleści. – mówiłam,
gestykulując przy tym rękoma.
- Oj Granger, Granger naucz się
najpierw chodzić, a wtedy pogadamy. I z łaski swojej odsuń się
ode mnie, bo brak mi powietrza. Takie… takie coś jak ty…
- Takie jak ja ? No powiedz kim dla
ciebie jestem, powiedz, że nic dla ciebie nie znaczę. Szkoda tylko,
że to ty z własnej woli dotykasz kogoś takiego jak ja. Czyżbyś
jednak zmienił zdanie ? – zapytałam przybliżając się do niego.
Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, a ja… Ja nie
wiedziałam co się ze mną dzieję, nagle zrobiło mi się tak
gorąco. Jednak reakcja Malfoya na moje słowa była natychmiastowa.
Zdając sobie sprawę, że nadal trzyma mnie w tali, zabrał swoje
ręce, ale tak jakby z ociągnięciem, tak jakby chciał by one tam
jeszcze trwały, tak jakby…. Ahhh Miona co się z tobą dzieję do
licha ? Zwariowałam, ja zwariowałam, muszę się leczyć. Przecież
to Malfoy, to jest przystojny Malfoy, mega przystojny…. A wczoraj ?
Co to miało znaczyć wczoraj ? On dla mnie nie istnieje, nie
istnieje, on… - jednak ten nie istniejący ktoś właśnie przerwał
mi jakże cudowną wymianę zdań pomiędzy mną, a mną ?
- Ejj ziemia do Granger.
- Oj czego Malfoy ?
- Eee to nie ja mruczałem sam do
siebie.
- Co ? Jak to mruczałam ? Co słyszałeś
? – zapytałam lekko spanikowana.
- Hahah Granger no wiesz, dużo
ciekawych rzeczy się dowiedziałem, na przykład o sobie. –
powiedział na co ja wybałuszyłam oczy na wierzch, przecież to nie
możliwe by mnie słyszał, to nie… Jestem skończona.
- No co Granger ? Przyznaj, że na mnie
lecisz. – powiedział, po czym zaczął się do mnie zbliżać.
-Phyy chyba śnisz Smoczku. Jeśli ktoś
tu na kogoś leci to zdecydowanie jesteś to ty. Co nie pamiętasz
naszego wczorajszego, jakże miłego spotkania ? – zapytałam,
mając nadzieję, że ten padalec tylko ze mnie drwi i chcę się ze
mnie po prostu ponabijać. Po korytarzu rozniósł się jego donośny
śmiech ociekający drwiną.
- Ohh nie rozśmieszaj mnie Granger. Ja
i ty to dwa różne światy, ja jestem tym lepszym, ty należysz do
tych gorszych. Powinnaś znać swoje miejsce i dobrze ci radzę na
przyszłość nie gadaj takich głupot, bo wtedy mnie popamiętasz.
- A co grozisz mi Malfoy ?
- Potraktuj to jak chcesz szlaaamo. –
powiedział, cedząc te słowa jak największe przekleństwo.
- Ty, ty…
- Tylko się nie popluj.
- Wal się Malfoy. – krzyknęłam
nieźle już wkurzona.
- Ohhh co za propozycja. Tutaj ? Przy
tobie ? Nie, raczej dziękuję, ale w końcu się przyznałaś do
swoich uczuć wobec mojej osoby. Naprawdę mi cię żal Granger.
- Jesteś skończonym kretynem.
- Oo ktoś coś mówił ? Bo chyba się
przesłyszałem, a teraz żegnam, ale mam ważniejsze sprawy na
głowie niż rozmowa z tobą, jeśli można to tak nazwać. –
powiedział i odszedł, nie zaszczycając mnie ani jednym
spojrzeniem.
- Ahhh nienawidzę cię Draconie
Mafoyu. Nienawidzę… - powiedziałam i ruszyłam w stronę wieży
Gryffindoru. Kiedy tam weszłam zastałam Ginny i Harrego siedzących
na kanapie, naprzeciwko kominka.
- Hej gołąbeczki. – powiedziałam
siadając obok nich.
- No hej Mionka. Jak tam pogadanka z
Dumbledorem ?
- Chciał ze mną porozmawiać o
rodzicach i siostrze.
- No to opowiadaj. Da się im jakoś
odwrócić pamięć ?
- No właśnie nie. – powiedziałam
nie co przygnębiona i spojrzałam na iskrzący się ogień w
kominku.
- Ej Hermi. Wszystko będzie dobrze. –
powiedziała Ruda przytulając się do mnie.
- Nie.
- Jak to nie ? Będzie i koniec kropka.
Nie waż się myśleć inaczej, bo nie ręczę za siebie.
- Dzięki, ale czegoś tu nie rozumiem.
- Czego ? – zapytała, nie co zbita z
tropu.
- Przecież, jeszcze przed paroma
godzinami chodziłaś na mnie wkurzona jak osa, a teraz tak po prostu
pocieszasz ?
- Ojj no przemyślałam trochę sprawę.
– powiedziała ze skruchą, spuszczając głowę w dół.
- Hymm ? – dałam znak by
kontynuowała.
- Wiesz, że nie trawie tego
zwyrodnialca jakim jest Zabini, ale ty go lubisz, a ja nie chcę cię
stracić. To twój wybór, no i nie mogę wybierać ci przyjaciół,
ale uważaj na niego i pamiętaj, że na mnie też możesz liczyć.
- Oj ty Wiewióreczko. – powiedziałam
czochrając ją po włosach.
- Ale… - zaczęła, a ja dałam jej
znak, by kontynuowała. – Ale, jeśli ten… ten osobnik zacznie
się ze mnie nabijać i przezywać, to nie będę mu dłużna.
Zrozumiane ?
- Jasne, pogadam z nim.
- A jak cię nie posłucha, to ja już
mu dam popalić. – powiedziała, przebiegle się przy tym
uśmiechając.
- Haha Ginny kochanie. Jesteś
najwspanialszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam.
- Ej, a ja to co ? – oburzył się
Harry.
- Ohh no ty też Wybrańcu, ty też…
- powiedziałam i się do nich przytuliłam. Czułam, że wszystko
powoli wraca do normy, że ktoś spogląda na mnie z góry i kieruje
co robić i, w którą stronę mam iść. Czułam to i wiedziałam,
że tym kimś jest mój ukochany, mój Fred…
***
- Cholerna Granger, cholerna, pieprzona
Granger – mówiłem pod nosem idąc w stronę lochów. Ta
dziewczyna, ta Gryfona doprowadzała mnie do granic wytrzymałości,
Jak ona w ogóle śmiała ? Jak śmiała mi się postawić ?A co
najgorsza stwierdzić, że ona mi się podoba. Granger ? Czy ona
naprawdę jest głupia ? Ahh szlak by to trafił, mam już jej dość,
a to jej dopiero pierwszy dzień w Hogwarcie. No i powiedzcie mi jak
mam to znieś ? Jeśli będę tak na nią wpadał codziennie, nie to,
żebym miał coś przeciwko, to… Stop, wróć, co ja powiedziałam
? Jejku to niemożliwe, chyba zwariowałem…. Stanowczo mam coś
przeciwko jej drobnemu ciałku w moich silnych dłoniach i
czekoladowego spojrzenia… Aaaa zamknij się Malfoy, zamknij się,
bo się pogrążasz. To nie miało tak być. Ja ją nienawidzę,
nienawidzę. Nie mogę taki być, nie mogę mieć takich wątpliwości.
Granger po prostu dla mnie nie istnieje, nie istnieje i jest zwykłą
brudną, nic nie wartą… szlamą. – i choć mówiłem to w swoich
myślach, choć nie wypowiadałem tych słów na głos to na końcu
się zawahałem. Dlaczego ? Na to pytanie, nie znałem już
odpowiedzi i nawet nie zorientowałem się kiedy doszedłem już do
Pokoju Wspólnego Ślizgonów, później do swojego dorminatorium i
zmęczony dzisiejszym dniem, padłem na łóżko, uprzednio ściągając
z siebie ubrania, i pogrążając się w głębokim śnie.
Następnego dnia obudziłem się w
miarę wypoczęty, ale co się dziwić, była sobota. Nie trzeba było
wcześniej wstawać, by zdążyć na nudne wykłady. Westchnąłem z
dezaprobatą, przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. To
wszystko nie miało tak wyglądać. Chciałem się zmienić, choć w
jakimś stopniu. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale rozmowa z
Blaisem wiele mi uświadomiła, On zawsze był przy mnie i wspierał,
on jako jedyny mnie rozumiał i wiedział, dlaczego taki jestem.
Jednak ja nie potrafiłem się zmienić tak z dnia na dzień i wiem,
że Diabeł poświęcił na to wiele czasu, ale ja nie potrafię.
Cholera nie potrafię być miły, nie potrafię… Mój ojciec był
tyranem bez serca, nie chcę tu kogoś obwiniać, ale to on miał
wpływ na moje zachowanie. Władza i potęga, tylko to się dla niego
liczyło. Zabini nie miał ojca, miał to szczęście, że jego
ojciec zginął w jednej z misji dla Voldemorta, kiedy ten był
jeszcze niemowlakiem. Może powiecie, że to głupie, ale
zazdrościłem mu. Tak cholernie mu zazdrościłem, bo może wtedy
łatwiej by mi przyszło się zmienić, łatwiej by mi było
zapomnieć o tym co się działo i jakim potworem kiedyś byłem. A
ona ? Ona niczym nie zawiniła. Ona…
- Cholera Malfoy, nie myśl o tym. –
wrzasnąłem na siebie i uderzyłem pięścią w stół.
- Oj, ktoś tu nie ma humorku. –
usłyszałem głos Diabła.
- Nie twój interes Zabini. Czego
chcesz ?
- Wyluzuj stary. Po prostu pomyślałem,
że razem pójdziemy na śniadanie.
- No dobra. Daj mi pięć minut. –
powiedziałem i biorąc po drodze ciuchy ruszyłem do łazienki.
Zarzuciłem na siebie ciemne jeansy, szary podkoszulek, a na to
koszule w kratę, podwijając w niej rękawy. Przemyłem twarz wodą
i na szybko umyłem zęby. Spojrzałem w lustro…
- Cholerne włosy. – zawyłem, widząc
swoją fryzurę w lustrze. Przejechałem po nich ręką, trochę żelu
i gotowe. Taki trochę artystyczny nie ład, ale co tu dużo mówić
– wyglądałem zabójczo. Jejku i pomyśleć, że kiedyś chodziłem
ciągle w tych ulizanych włosach i garniaczku. To musiało wyglądać
okropnie. Skrzywiłem się na samą myśl i żeby pozbyć się obrazu
w głowie energicznie nią potrząsnąłem. Wyszedłem z łazienki,
przybierając na twarzy swój ironiczny uśmieszek.
- Miało być pięć minut, a nie
piętnaście. – narzekał Diabeł.
- Oj Blaise, po prostu nie mogłem się
na siebie napatrzeć.
- Taa wmawiaj sobie. – powiedział i
wyszliśmy z mojego pokoju.
- Ktoś tu chyba mi zazdrości.
- Nie doczekanie twoje Malfoy. –
powiedział ździelając mnie po głowie. Wtedy dołączyła do nas
Pansy i spojrzała na nas krytycznym wzrokiem.
- O co znowu chodzi chłopaki ? Czy wy
choć raz nie możecie się zachowywać przyzwoicie ? Jaki wy
przykład dajecie młodym ?
- Uuu zaleciało mi tu Granger. –
powiedziałem na co zaczęliśmy się śmiać.
- Ohh dajcie spokój. Po prostu…
- No co ? – zapytałem, kiedy
dziewczyna umilkła.
- Chcę ich przeprosić.
- Serio chcesz z nimi zawrzeć rozejm ?
Ale, że z nimi ?
- Tak, serio. – powiedziała i
przyspieszyła kroku, oddalając się od nas.
- Ludzie co was wszystkich ugryzło ? A
po za tym kiedy chciałeś mi powiedzieć, że ty i taa… ta
kujonica Granger się znacie ? A może jesteście blisko co ? Może
jesteś z tą, pożal się…
- Radzę ci nie kończyć Draco i
słuchaj tego co ci powiem, bo więcej razy się nie powtórzę.
Jeśli jeszcze raz przy mnie nazwiesz Hermione szlamą, bądź
obrazisz Wasley to obiecuję ci, że gorzko tego pożałujesz. Miona
to świetna dziewczyna i sam byś się o tym przekonał, gdybyś
tylko zechciał ją bliżej poznać. Wiele w życiu przeszła, tak
jak my, ale choć miała gorsze dni, choć nie wszystko szło po jej
myśli to nie poddała się. Przed wojną usunęła swoim rodzicom i
siostrze pamięć. Zrobiła to, by ich chronić… Po śmierci Freda
postanowiła ich odnaleźć i choć sama mówi, że to dzięki mnie
na nowo znalazła w sobie siłę do życia, to ja wiem, że ona sama
jest sobie wdzięczna. Potrzebowała tylko kogoś ktoś jej pomoże,
kto da jej nadzieję, a w tym wypadku akurat trafiło na mnie. Kiedy
odnalazła swoją rodzinę, choć to był tylko przypadek myślała,
że już wszystko będzie dobrze, że wszystko się zmieni, a tu
bahhh – okazało się, że oni jej nie pamiętają. Na nic zdały
się zaklęcia. Ta dziewczynka, która została wczoraj przydzielona
do Gryffindoru to właśnie jej siostra. Miona cierpi, bo ta jej nie
poznaje, ale cieszy się, że ma ją przy sobie i może choć w
jakimś stopniu być obecna w jej życiu. A teraz wyobraź sobie, że
ciebie to spotyka. Już po wszystkim, po całej wojnie, ty nadal
musisz walczyć, musisz odnaleźć rodzinę, musisz przywrócić im
pamięć, ale to nie działa, i choć są blisko ciebie, to nic nie
pamiętają. To tak jakby Lucas nie wiedział o twoim istnieniu i żył
ze świadomością, że nigdy nie miał brata. Jak ty byś się wtedy
czuł ? Co byś wtedy zrobił ? Hermiona, choć tego nie okazuje i
gra twardą to cierpi. Cierpi, bo nie może przytulić siostry, i nie
może powiedzieć jej jak bardzo za nią tęskniła. Ona to straciła
i nie wiadomo, czy kiedykolwiek odzyska, a ty jeszcze się nad nią
pastwisz i wyzywasz. Naprawdę zastanów się nad tym co robisz i co
w życiu jest najważniejsze. – powiedział Blasie i tak po prostu
odszedł, a ja tam stałem niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. To co
powiedział Diabeł… On miał rację. Hermiona Granger nie
zasłużyła na takie traktowanie z mojej strony. Właśnie wtedy do
końca to do mnie dotarło i właśnie wtedy obiecałem sobie, że
już nigdy więcej nie nazwę jej szlamą. Nigdy więcej, nigdy…
***
Wszystko w tym zamku mnie zachwycało,
no i to jedzenie… Nigdy w życiu nie miałam niczego pyszniejszego.
Nie to, że moja mama nie umie gotować, ale to tutaj, ohhh to
wszystko jest jak z innej bajki. Westchnęłam, przypominając sobie
każdy zakątek tego miejsca, czym zwróciłam na siebie uwagę
Hermiony.
- Co się dzieję Rose ? – usłyszałam
jej ciepły głos.
- Nic Miona. Po prostu to miejsce tak
na mnie działa, i ta magia wyczuwalna w każdym zakamarku.
- Mam rozumieć, że ci się podoba ?
- Podoba ? Jestem oczarowana. –
powiedziałam, gestykulując przy tym rękoma.
- No to wcinaj. To ciasto jest pyszne.
– powiedziała wskazując, na paterę przed nami. – I z
przykrością muszę stwierdzić, że lepsze niż bananowo-
czekoladowa rozkosz mamy. – dodała, a ja na nią spojrzałam ze
zdziwieniem. Skąd wiedziała, że to moje ulubione ciasto ? I skąd
wiedziała, że robi mi je mama ? No i skąd znała nazwę ?
- Ale skąd ty… - jednak nie dane mi
było dokończyć, bo przerwała mi Hermiona.
- Twoja mama opowiadała, że to twoje
ulubione, zresztą jadłam je u was. – powiedziała nie co
zmieszana, ale ja nie wnikałam.
- Ahh całkiem możliwe. –
powiedziałam uśmiechając się do niej i nakładając sobie kawałek
czekoladowej babki. Już po pierwszym kęsie musiałam się z nią
zgodzić, bo wiem ciasto było pyszne i rozpływało się w ustach.
Popijałam właśnie sok dyniowy, kiedy zauważyłam, że kilka
miejsc dalej, ktoś wstaje od naszego stołu. Mimowolnie spojrzałam
w tamtą stronę, no i ujrzałam jego. Chłopaka, na którego
wpadliśmy wczoraj na błoniach. Ten przeczuwając, że ktoś na
niego patrzy odwrócił się w moją stronę, a ja natychmiast
spojrzałam w swój talerz, udając, że wcale się na niego nie
gapiłam.
- Co to miało być ? – zapytała
Miona.
- Ale co ? – udawałam zdziwienie.
- Jak to co ? Ktoś tu chyba wpadł
komuś w oko. – powiedziała promiennie się uśmiechając.
- Ojj przestań. Wcale, że nie.
- Rose ?
- Tak ? – spytałam, spoglądając na
Ginny.
- Przed Mioną nic nie da się ukryć.
Po za tym ten chłopak… gdybyś widziała jego uroczy uśmiech,
kiedy na ciebie spoglądał.
- Co ? Jak to ? On się uśmiechał ?
- Oj tak, i chyba ktoś tu się
wygadał.
- Ohhh Ginn. Ty podstępna małpo. –
powiedziałam, obrażając się na nie, choć w głębi serca
rozpierała mnie radość.
- Haha nie obrażaj mnie mała. Wiesz,
że rude to też wredne. – powiedziała czochrając mnie po
włosach.
- Ej ja jestem młodsza. Miona ta twoje
przyjaciółka się nade mną pastwi.
- Wyluzujcie, wy moje głuptasy. –
odpowiedziała dając mi i Rudej po buziaku, a ja cicho
zachichotałam. Wtedy spojrzałam przed siebie i ujrzałam Harrego,
uważnie się nam przyglądającego.
- A ty zawsze taki cichy ? Wczoraj
byłeś dość gadatliwy. – zapytałam uważnie na niego patrząc.
Na moje słowa wszyscy dookoła zaczęli się śmiać, a ja nie
wiedziałam o co im chodzi.
- Oj młoda. Po prostu tak uroczo
wszystkie wyglądałyście, że nie miałem serca wam przeszkadzać.
Zresztą wiem, że jeśli kobiety gadają o facetach, to broń boże
im przeszkadzać.
- Ale my, wcale nie…
- Wiem swoje Rose. – powiedział i
mrugnął do mnie oczkiem, na co ja oczywiście musiałam się
zarumienić. Ahh taka już moja natura. Ciekawe po kim to mam ?
- Gotowi na grę w Quidditcha ? –
usłyszałam Ginn, a wszyscy twierdząco pokiwali głowami, tylko ja
siedziałam i wpatrywałam się w nich, nie wiedząc o co chodzi.
- Wszystko ci wyjaśnimy, a później
zagramy, bądź po prostu polatamy na miotłach. – dopowiedział
Harry, spoglądając na moją nie rozumiejącą minę.
- To my latamy na miotłach ? –
zapytałam, czym już drugi raz, rozbawiłam wszystkich znajdujących
się przy stole. Zapowiadał się naprawdę fantastyczny dzień.