Wiecie, że jesteście kochani ?
A ja straszna, bo coraz później
dodaje rozdziały xD
ale nie wiem jak to jest, że teraz mam
mniej czasu wolnego niż w czasie szkoły
jednak dobra wiadomość jest taka, że
mam już internet, dlatego powli zaczynam nadrabiać wszystkie wasze
blogi, nowe notki i rozdziały co jest nie co trudne, bo muszę się
nieźle nagimnastykwać, by internet chodził w zadowalającym tępie
^^
ale jakoś idzie i obiecuję, że na
nowe blogi też wpadne, ale po przeczytaniu tamtych ;p
jesteście cudowne, a wasze komentarze
wiele dla mnie znaczą, a przede wszystkim dodają sił, no i chcę
się pisać dalej ;)
a więc czytajcie i komentujcie xD
;****
***
Byłem wściekły na Dracona. Nie
wiedział, nie miał pojęcia co czuję i dlaczego to wszystko robię.
Ja nie mogłem przestać o niej myśleć, nie było chwili bym nie
zastanawiał się co teraz robi, z kim jest, co mówi. Chciałem z
nią choć porozmawiać, zobaczyć jej uśmiech, móc ją przytulić,
pocałować, po prostu z nią być. Jednak nie było na to szans.
Wiedziałem, że ona mnie nienawidzi i nie chcę na mnie patrzeć.
Byłem podłym dupkiem i wtedy jeszcze nie wiedziałem co robię.
Jednak teraz żałuję, cholernie żałuję tego co robiłem i tego
jak się zachowywałem.
- Ehh co za tupet. – warknąłem
wściekły, przypominając sobie słowa Malfoya. Był moim
przyjacielem, kochałem go jak brata, ale wkurwiał mnie i to jak.
Znamy się od dzieciństwa, zawsze kroczyliśmy razem, nie bacząc na
kłody jakie rzucał nam przed nogi przewrotny los. Nie chcieliśmy
być Śmirciożercami, nie chcieliśmy uczestniczyć w tym całym
bagnie i kiedy ten zginął myślałem, że wszystko wróci do normy,
że będziemy żyli tak jak zawsze chcieliśmy. Jednak Draco nadal
jest tą samą osobą co był i powoli tracę nadzieję na jego
zmianę.
Myśląc tak nad tym wszystkim
spoglądałem w dół, nie zaszczycając spojrzeniem nikogo z ludzi
przez siebie mijanych. Byłem tak zafrasowany swoimi problemami, że
nie zauważyłem dziewczyny kroczącej prosto na mnie. Wpadliśmy na
siebie i upadliśmy na ziemie z łoskotem. Usłyszałem jej jęk
dlatego podniosłem głowę do góry i wtedy właśnie napotkałem
wzrok czekoladowych oczu.
- Zabini ?
- Granger ? – spytałem w tym samym
czasie co dziewczyna. Wstałem na nogi i podałem je swoją dłoń.
Spojrzała na mnie zdziwiona, ale przyjęła moją pomoc i już po
chwili stała naprzeciwko mnie. Spojrzałem na nią uważniej i
dopiero teraz dostrzegłem zaczerwienia pod oczami i ślady łez na
policzkach. Nie był bym sobą gdybym tak po prostu ją zostawił.
- Co się stało ? – spytałem z
troską.
- Nie twoja sprawa. – odpowiedziała
hardo i odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak ja złapałem
ją za ramię i teraz stała do mnie przodem.
- Czego chcesz Zabini ? Czy choć raz
nie możesz mi dać świętego spokoju ? Co ja ci takiego zrobiłam ?
Czym zawiniłam ? – spytała, a kilka łez wydostało się z oka
mocząc jej koszulkę.
- Ja nie chciałem. Przepraszam, ja
tylko…
- Tylko co ?
- Chciałem ci pomóc.
- Hahaha no pewnie, że chciałeś…
Zaraz co ?
- To co słyszałaś.
- Co ? Ale jak to ? – spytała
zaskoczona tym co powiedziałem.
- Ehh możesz wierzyć, albo i nie, ale
zmieniłem się, i cholernie żałuje tego co było. Nie mogę
zmienić przeszłości, ale jestem w stanie pomóc ci teraz.
- Blasie ja…
- Jeśli nie chcesz to nie mów.
- Nie ja po prostu jestem w szoku.
Jeśli możesz…
- Oczywiście. – odpowiedziałem i
już miałem ruszać przed siebie, ale Granger mi przerwała.
- Chodźmy do mnie.
- Co ? – spytałem trochę zbity z
tropu.
- Chciałeś mi pomóc.
- No tak, ale…
- To chodźmy. – powiedziała i
pociągnęła mnie za rękę, nie czekając na moją reakcje czy
słowa sprzeciwu. Powoli zaczynałem ją lubić.
***
Nie minęło dziesięć minut, a
byliśmy już na miejscu. W czasie drogi nie odzywaliśmy się do
siebie słowem. Nie wiedziałam co powiedzieć i czułam się
strasznie głupio. To była chwila. Poniosły mnie emocje. Nie
potrzebnie na niego nawrzeszczałam, a później chciałam to
naprawić, no i zaprosiłam Blaise do siebie. Westchnęłam,
ubolewając nad swoją głupotą otworzyłam drzwi, gestem ręki
zapraszając chłopaka do środka. Zdjęłam buty, zmieniając je na
puszyste kapcie i przeszłam do kuchni, zapalając światło w
pomieszczeniu.
- Czego się napijesz Zabini ?
- Eee na razie podziękuję, ale mów
mi Blaise albo Diabeł.
- Hermiona. Dla znajomych Miona. –
powiedziałam i podałam mu swoją dłoń. – Czemu Diabeł ? –
spytałam nie co zdziwiona.
- Ślizgoni wymyśli to przezwisko, bo
zawsze wszystko uchodziło mi płazem.
- Ohh taki z ciebie spryciarz ?
- Haha nie raczej jestem grzecznym
chłopcem. – powiedział, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Już ci wierzę. Z tego co słyszałam
to…
- Z tego co słyszałaś ? – przerwał
mi zaintrygowany.
- Hymm powiedzmy, że dużo się o was
mówi i jak mi wiadomo ty i cała reszta słyniecie z alkoholowych
libacji.
- Bez przesady, ale jest w tym jakaś
prawda.
- No proszę. Częstuj się. –
powiedziałam i jednym machnięciem różdżki sprawiłam, że na
stole stał sok dyniowy, kanapki, ciastka, budyń i jeszcze wiele
innych smakołyków.
- Hymm lepiej zostańmy tutaj. –
powiedziałam spoglądając do salonu obładowanego pudłami i
paczkami. Blasie podążył za moim wzrokiem.
- Przeprowadzka ?
- Tak miesiąc temu.
- Widzę, że nie zbiera ci się na
sprzątanie. – powiedział chłopak, sięgając po kanapkę.
- Ehh szkoda mówić.
- Czyż nie po to tu jestem ?
- Ohh Blasie ja… To głupio wyszło.
Nie znamy się, nie powinnam cię zadręczać swoimi sprawami,
zwłaszcza kiedy widzę, że u ciebie też się coś dzieję.
Przepraszam, ale nie mogę.
- Rozumiem Miona, ale uwierz mi
poczujesz się lepiej, a jeśli chcesz to sam mogę ci opowiedzieć
co mnie dręczy, choć wątpię byś chciała tego słuchać.
- Mów. – powiedziałam bardziej
pochylając się w jego stronę.
- Ale…
- No Diaaaable. – powiedziałam
przeciągają litery w jego imieniu.
- Ohh cholera nawet nie wiesz jak to
działa na facetów.
- Ale co ? – spytałam niewinnie się
uśmiechając.
- Hermiona proszę cię.
- Tak ?
- Przestań.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Przestań się tak uśmiechać i
przestań tak mówić.
- Ale jak mówić ? – spytałam
mrużąc przy tym oczy.
- Ohh nie, przestań, twój głos jest
taki seksowny. Miona przestań.
- Haha jak chcesz Zabini. No to mów o
co chodzi. – powiedziałam szczerze się do niego uśmiechając.
- Hymm to teraz ja ci troszkę
uprzykrzę życie.
- Jak sobie chcesz i tak ze mną nie
wygrasz. – powiedziałam wytykając mu język.
- Hymm no tak, więc ja się
zakochałem. – powiedział nie owijając w bawełnę. Nie powiem,
bo zaskoczył mnie tym wyznaniem.
- Eee, no tak, to ja… Znaczy to chyba
dobrze prawda ?
- Tak tylko jest mały problem.
- Hymm ?
- Ona mnie nienawidzi.
- No wiesz Diable to przecież zawsze
jakieś silne uczucie. – powiedziałam niewinnie się uśmiechając.
- Ahh nie pomagasz mi Granger. Jeszcze
słowo, a pożałujesz.
- Dobra, dobra, ale wiesz chociaż jest
między wami chemia.
- Miona !
- Ohh no nie mogłam się powstrzymać,
ale już milknę… Będę cicho… Naprawdę.
- Taaa jasne.
- Ej mówię serio. Ehh… Dobra może
i nie jest za dobrze, ale spójrz na to trochę inaczej. Przecież my
też się nie tolerowaliśmy, a teraz rozmawiamy normalnie i nie
padło jeszcze żadne obraźliwe słowo.
- Jeszcze. – powiedział na co się
zaśmiałam.
- Diable no proszę cię.
- No co ?
- Ty taki nie jesteś, nie byłeś taki
jak Malfoy.
- No właśnie Malfoy.
- Ehh co on ci takiego zrobił ? Co za
gnida, nienawidzę, nie znoszę tego typa. Myśli, że jest panem
świata i wszystko mu można. Ehh zabić, udusić ,zadźgać,
powiesić na haku… Wspominałam, że go nienawidzę ?
- Kurde zaczynam się ciebie bać.
- E tam ty nie masz czego. Jak na
razie… No mów co z nim ?
- To co zawsze czyli za duże mniemanie
o sobie, laski na jedną noc, podział krwi, alkohol, wygłupy.
- Nic nowego.
- Ehh, a jednak ostatnio wkurza mnie co
raz bardziej. Nie posądzaj go. On nie jest do końca taki, ale
powoli tracę nadzieję na jego zmianę. Jest dla mnie jak brat,
którego nigdy nie miałem, dlatego jest mi ciężko znieść fakt,
ze stara mi się ją wybić z głowy. Tylko, że ja naprawdę się
zakochałem.
- Nie przejmuj się nim i nie patrz tak
na mnie. Wiem, jesteście przyjaciółmi, ale jeśli naprawdę mu na
tobie zależy to zrozumie i ją zaakceptuję. Na pewno będzie
ciężko, ale nie rezygnuj z miłości z powodu Malfoya.
- Masz racje. Będę o nią walczył.
- Ja zawsze mam rację Diabełku.
- Haha no patrzcie jaka skromna.
Dorównujesz w tym Draconowi.
- Co ? Gdzież bym śmiała równać
się z nim ?
- Ironia, pewność siebie. Cały on.
- Nie, nie co do mnie to trochę się
pomyliłeś kochanie.
- Hehe pasowalibyście do siebie. –
powiedział, a mnie zatkało. Co on wygaduję ?
- Eee żartujesz prawda ?
- Jestem poważny jak nigdy, oboje
macie mocne charakterki.
- To o niczym nie świadczy.
- Po za tym zmieniłaś się. Wojna cię
zmieniła, a raczej śmierć kogoś ci bliskiego.
- Blasie proszę ja…
- Wiem nie chcesz o tym mówić.
Przecież się nie znamy, jestem dla ciebie nikim. – usłyszałam
co mnie zabolało. Po prostu nie byłam gotowa, nigdy nie byłam
gotowa na tą rozmowę, a on chcę mi pomóc. Westchnęłam z
rezygnacją na jego słowa i ruszyłam do szafki po coś
mocniejszego. Wzięłam dwie szklanki i butelkę Ognistej Whisky.
Wróciłam na miejsce i rozlałam bursztynowego płynu do szklanych
naczyń. Pociągnęłam dość spory łyk, rozkoszując się smakiem
alkoholu w mych ustach.
To prawda nie znamy się, nigdy ze sobą
nie rozmawialiśmy, ale ku własnemu zdziwieniu nie mogłam się z
nim zgodzić. Choć dopiero minęła godzina od naszego spotkania, to
ja od razu polubiłam Diabła. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że
to może być tylko ich kolejnym głupim żartem. Uwierzyłam mu i
nadal chcę wierzyć.
- Od wojny, od tamtego dnia… Od
śmierci Freda z nikim nie rozmawiało mi się tak lekko i swobodnie
jak z tobą dzisiaj. Miałam dość ciągłych pytań o moje
samopoczucie, dość troski Harrego i Rona. Nie umiałam z nimi
rozmawiać, nie chciałam. Ginny… Kocham ją nad życie, ale jej
też było ciężko, dlatego udawałam. Udawałam, ze nic mi nie
jest, że daje sobie radę. Udawałam przed nimi, ale nawet przed
samą sobą. Udawałam, aż do dziś… Nie wiem dlaczego, nie wiem
co miało na to wpływ, ale rozmawiając dziś z Rudą nie potrafiłam
robić tego co przez ostatni miesiąc. Nie potrafiłam już udawać…
Przy tobie czuje się tak jak dawniej. Czuję się bezpieczna,
beztroska, jestem szczęśliwa, a nic takiego nie robisz. Po prostu
jesteś.
- Ja… Nie wiedziałem Miona.
Przepraszam.
- Nie Blasie to ja powinnam ci
podziękować za to, że tu ze mną siedzisz i słuchasz moich
narzekań. Dziękuję, bo to dzięki tobie powróciła ta stara
Hermiona, i szczerze mówiąc, mam nadzieję, że szybko nie zniknie.
- Też mam taką nadzieję i dobrze, że
dopiero dziś przyszło nam się zobaczyć. Jakoś nie wyobrażam
sobie rozmowy z tobą jako hymm wrakiem człowieka.
- Zabini nie przeginaj. Nie było tak
źle.
- Racja, było o wiele gorzej co ?
- Ehh nie da się ukryć, a teraz pij.
– powiedziałam i napełniłam nasze szklanki bursztynowym
alkoholem.
- Za co ?
- Ohh nie ważne.
- Hymm może za znajomość Gryfiaczki
z najseksowniejszym, najlepszym Ślizgonem, który chodzi po tej
ziemi.
- Chciałeś powiedzieć skromnym,
podłym i obrzydliwym ? Jak tak, to na zdrowie. – powiedziałam i
przechyliłam szklankę, pijąc do dna. Za nim się obejrzałam na
blacie stały już dwie puste butelki po Ognistej Whisky. Świetnie
się czuliśmy w swoim towarzystwie i dziękowałam losowi, że
postawił przede mną tego o to Diabełka. Gdy by nie on, nie wiem
kiedy i czy w ogóle wróciła by ta stara Granger.
- Jutro wyjeżdżam. – powiedziałam,
przerywając ciszę, która między nami zawisła.
- Co ? Ale jak to ? O czym ty mówisz ?
- Muszę Blasie.
- Nic nie musisz. Zostań.
- Naprawdę nie mogę.
- Dlaczego ? Co jest takiego ważnego ?
- Rodzina Zab, rodzina…
- Co się stało ?
- Hymm kiedy wyruszałam z chłopakami
szukać Horkruksów pożegnałam się na dobre z starym życiem.
Musiałam usunąć im mnie ze wspomnień. Sprawiłam, że o mnie
zapomnieli.
- Co ? Czemu to zrobiłaś ?
- By ich chronić. – odpowiedziałam
i zamilkłam.
- Rozumiem. – usłyszałam szept
chłopaka.
- Tak ?
- Możesz wierzyć bądź nie, ale
oddałbym życie za osoby, które kocham.
- Przepraszam.
- Nie ma sprawy Miona. Ehh to co kiedy
wyruszamy ? – spytał, czym zbił mnie z tropu.
- Że co ?
- No chyba nie myślisz, że cię
puszcze samą. Jadę z tobą.
- Nie, nie i jeszcze raz nie Blasie. Ja
nie wiem nawet gdzie ich szukać, czy w ogóle przyjdzie mi ich
spotkać. Kto wie może nie wrócę do Hogwartu. Zresztą ty musisz
tu zostać i pomóc w odbudowie szkoły.
- Hermiono poradzą sobie, a kto wie,
może ci się przydam.
- Diable już zdecydowałam.
Zostajesz..
- Ale…
- Nie. Obiecuję, że będę do ciebie
pisała.
- Ehh trzymam cię za słowo, ale w
małych odstępach czasu.
- Jak najczęściej. – powiedziałam
śmiejąc się z jego miny.
- To oni ? – zapytał mnie po chwili
milczenia, a ja podążyłam za jego wzrokiem. Podeszłam do zdjęcia
stojącego na parapecie i przetarłam fotografie, która pozostawiła
na mojej dłoni ślady kurzu. Zobaczyłam tam siebie, małą,
uśmiechniętą. Miałam siedem lat.
- Pokaż to. – usłyszałam i podałam
przedmiot chłopakowi.
- Słodka byłaś. – powiedział, na
co się leciutko uśmiechnęłam. – I taka podobna do mamy.
- Ehh wszyscy mi to mówili. Wygląd
mamy, a charakter ojca.
- Hehe, a to kto ? – zapytał
wskazując, na roczne dziecko spoczywające w ramionach mojego taty.
- Moja siostra. Ma na imię Rose.
***
Leżałem na plecach i uporczywie
wpatrywałem się w nieskazitelnie czysty sufit. Nie mogłem zasnąć.
Miałem jakieś głupie przeczucie, tak jakby wszystko miało nagle
ulec zmianie. Nie wiem dlaczego, ja przecież nigdy w takie coś nie
wierzyłem, nie wierzyłem w żadne przepowiednie i różne tego typu
bzdury. To było chore, śmieszne, a wręcz absurdalne, a jednak
teraz miałem nie przychylne wrażenie, że już nic nie będzie
takie same. Nie bałem się tego, nie obawiałem się niczego, byłem
wręcz przekonany, że wyjdzie mi to na dobre, że mi to pomoże. Nie
wiedziałem jak i w czym miało by mi pomóc, ale postanowiłem się
tym już więcej nie zadręczać. Co będzie to będzie.
Przeciągnąłem się na łóżku, a moje ręce natrafiły na jakąś
przeszkodę. Spojrzałem w bok i ujrzałem Octavie, która zalotnie
się do mnie uśmiechała. No nie… Miałem jej dość, a wczorajszy
wieczór, a raczej noc była totalnym nie wypałem.
- Hej misiaczku. – powiedziała
przesłodzonym głosem i i przybliżyła się do mnie z zamiarem
pocałowania. W ostatniej chwili udało mi się odwrócić, tak że
dziewczyna zaledwie musnęła mój policzek. – O co chodzi ? Czyż
nie było ci ze mną dobrze ? – Ohh co za pytania. Idiotka do
kwadratu.
- Proszę załóż coś na siebie. –
powiedziałem i z powrotem spojrzałem na sufit.
- Co masz na myśli misiu ? Może być
twoja koszula ?
- Nie, nie może być. Załóż swoje
ciuchy. – warknąłem nie co już poirytowany. Na szczęście
dziewczyna mnie posłuchała i groźnie na mnie fukając wstała z
łóżka w poszukiwaniu swojej garderoby, którą tak zachłannie z
niej wczoraj zdejmowałem.
- Gotowa, a więc o co chodzi ?
- Ehh możesz już iść.
- Co ? Ale jak to misiaczku ?
- Powiedziałem, że możesz już iść
tak ? To wyjdź.
- A śniadanie ?
- Nie jestem głodny. Wyjdź.
- Ohh jesteś doprawdy śmieszny. Wal
się.
- Z przyjemnością, ale nie z tobą.
- Ahh pieprz się sukinsynie.
- Dowidzenia.
- Nienawidzę cię.
- Miłego dnia.
- Sukinsyn.
- Ohh kotek nie obrażaj mnie. –
powiedziałem zadziornie się do niej uśmiechając. Była wściekła.
- Ty parszywa gnido. – warknęła w
moją stronę i ruszyła do drzwi wyjściowych z sypialni.
- A i jeszcze jedno. Seks z tobą był
totalną porażką. – powiedziałem, by sekundę później słyszeć
jej krzyk i trzaskanie drzwiami, a następnie odgłos teleportacji.
Hymm nie ma co krzyczeć to ona umie, zresztą przekonałem się o
tym w nocy. Ooo feee już koniec. Lepiej do tego nie wracać, co za
padaka. Bryyy…
Wstałem z łóżka i jednym
machnięciem różdżki sprawiłem, że w sypialni panował taki
porządek jak wczoraj wieczorem. Nałożyłem na siebie ciuchy z
poprzedniego dnia i ruszyłem do drzwi wyjściowych. Musiałem wziąć
kąpiel, no i potrzebowałem świeżych ubrań, a tych tutaj nie
posiadałem, dlatego musiałem wrócić. Zamknąłem oczy i
teleportowałem się do naszego rodzinnego domu. Nie zważając na
krzyk mojej matki, szybko ruszyłem na górę. Zdjąłem z siebie
brudne ciuchy i wskoczyłem pod prysznic. Od razu poczułem się
lepiej, czysty i pachnący. Hymm… Wysuszyłem swe ciało ręcznikiem
i narzuciłem na siebie czarne rurki, niebieski T-shirt z jakimś
nadrukiem, a do tego trampki. Spojrzałem w lustro i musiałem
stwierdzić, że wyglądam niczego sobie. Gdybym miał wrócić do
starych ubrań, starego stylu to ohh nie wiem co bym zrobił. Te
chore zasady ojca i jego reguły co do mojego ubioru. Garnitury i
same poważne rzeczy. Cholera jasna byłem tylko dzieckiem, a teraz
jestem nastolatkiem i mam zamiar z tego korzystać. Zbiegłem na
dół, bo wiem byłem bardzo głodny, a dochodziła już dziesiąta.
Weszłam do jadalni, a wszyscy odwrócili siew moją stronę.
Rozejrzałem się dokładnie po pomieszczeniu, a mój wzrok zatrzymał
się na jedenastoletnim, blond chłopcu.
- Lucas ? - spytałem nie co
zdziwiony.
- Ohh braciszku jak dobrze cię znowu
widzieć. – powiedział chłopiec i podbiegł do mnie wtulając się
w moje ramiona.
- Ale co tu robisz ? – spytałam,
nadal nie mogąc wyjść z szoku.
- Mama uznała, że już mi nic nie
grozi i czas bym do was wrócił.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście ? –
spytałem z wyrzutem spoglądając na moją matkę i rodzicielkę
Diabła.
- Niespodzianka. Cieszysz się ? -
spytał Lucas, a ja widząc jego uśmiech nie mogłem inaczej
odpowiedzieć niżeli tak.
- Dobrze cię widać młody. Urosłeś.
– powiedziałem mocniej go do siebie przytulając.
- Ohh naprawdę ? Myślałem już, że
nikt nie zauważy.
- Jak bym śmiał, a teraz pozwól mi
zjeść oky ?
- Jasne, a p później popływamy w
basenie i ohh weźmiesz mnie do Hogwartu ?
- Zobaczymy.
- No dobra, ale…
- Hymm ?
- Gdzie jest Blasie ? Jeszcze śpi ? –
zapytał Lucas, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie
wiem co się z nim dzieję i gdzie się podziewa. Ehh musiałem go
znaleźć i pogadać.
Blaise i Miona? noo, ciekawie, ciekawie :D fajnie zaczęła się ich znajomość :D
OdpowiedzUsuńOni w sumie też do siebie pasują, oboje się uzupełniają, ale to jednak nie to..
Nie mogę się doczekać kiedy Blaise spotka na swojej drodze Ginny, ich pierwszsa rozmowa moze byc genialna ;3
Jeśli chodzi o ogół, to pięknie piszesz opisy. Rozpływam się po prostu i zapominam o świecie rzeczywistym. Te wszystkie emocje... Magia :>
Z niecierpliwością czekam na rozdział 4. :)) pisz szybciutko! :> Byłabym równiez wdzięczna gdybyś podała mi jakieś gg, czy coś :D:D
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mega weny na całe opowiadanie! :>
Shadii. :))
Superr, z resztą jak każdy rozdzial ♥♥♥
OdpowiedzUsuńOch, jak super, że Miona i Diabełek się tak świetnie dogadują <3 Jestem ciekawa jak tutaj potoczą sięlosy Bliny :D
Dobrze, że Herm się komuś wygadała <3 Świetnie piszesz, ale to już wiesz <3 Twoje opisy są cudowne *.*
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę dużżooo WENY ;*
Pozdrawiam ♥
Zapraszam też do mnie na nowy rozdział ^^
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj: http://potterowskie-co-nieco.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-odwieszam-bloga.html :)
OdpowiedzUsuńŁooohoho.
OdpowiedzUsuńA u ciebie jak zawsze dużo się dzieje, ale za to cię uwielbiam ;* ♥
Miona i Blaise... Ochh. Podoba mi się tooo ;p
Hermionie chyba ulżyło po tej rozmowie, no czasem fajnie jet się komuś tak wyżalić ;)
Dopiero co przeczytałam ten rozdział, a już chcę kolejny. Zresztą jak zawszę haha ;D
Ta moja niecierpliwość ahh ;*
Pozdrawiam Bella♥
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com