środa, 10 lipca 2013

Rozdział 3

Wiecie, że jesteście kochani ?
A ja straszna, bo coraz później dodaje rozdziały xD
ale nie wiem jak to jest, że teraz mam mniej czasu wolnego niż w czasie szkoły
jednak dobra wiadomość jest taka, że mam już internet, dlatego powli zaczynam nadrabiać wszystkie wasze blogi, nowe notki i rozdziały co jest nie co trudne, bo muszę się nieźle nagimnastykwać, by internet chodził w zadowalającym tępie ^^
ale jakoś idzie i obiecuję, że na nowe blogi też wpadne, ale po przeczytaniu tamtych ;p
jesteście cudowne, a wasze komentarze wiele dla mnie znaczą, a przede wszystkim dodają sił, no i chcę się pisać dalej ;)
a więc czytajcie i komentujcie xD ;****


***



Byłem wściekły na Dracona. Nie wiedział, nie miał pojęcia co czuję i dlaczego to wszystko robię. Ja nie mogłem przestać o niej myśleć, nie było chwili bym nie zastanawiał się co teraz robi, z kim jest, co mówi. Chciałem z nią choć porozmawiać, zobaczyć jej uśmiech, móc ją przytulić, pocałować, po prostu z nią być. Jednak nie było na to szans. Wiedziałem, że ona mnie nienawidzi i nie chcę na mnie patrzeć. Byłem podłym dupkiem i wtedy jeszcze nie wiedziałem co robię. Jednak teraz żałuję, cholernie żałuję tego co robiłem i tego jak się zachowywałem.
- Ehh co za tupet. – warknąłem wściekły, przypominając sobie słowa Malfoya. Był moim przyjacielem, kochałem go jak brata, ale wkurwiał mnie i to jak. Znamy się od dzieciństwa, zawsze kroczyliśmy razem, nie bacząc na kłody jakie rzucał nam przed nogi przewrotny los. Nie chcieliśmy być Śmirciożercami, nie chcieliśmy uczestniczyć w tym całym bagnie i kiedy ten zginął myślałem, że wszystko wróci do normy, że będziemy żyli tak jak zawsze chcieliśmy. Jednak Draco nadal jest tą samą osobą co był i powoli tracę nadzieję na jego zmianę.
Myśląc tak nad tym wszystkim spoglądałem w dół, nie zaszczycając spojrzeniem nikogo z ludzi przez siebie mijanych. Byłem tak zafrasowany swoimi problemami, że nie zauważyłem dziewczyny kroczącej prosto na mnie. Wpadliśmy na siebie i upadliśmy na ziemie z łoskotem. Usłyszałem jej jęk dlatego podniosłem głowę do góry i wtedy właśnie napotkałem wzrok czekoladowych oczu.
- Zabini ?
- Granger ? – spytałem w tym samym czasie co dziewczyna. Wstałem na nogi i podałem je swoją dłoń. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale przyjęła moją pomoc i już po chwili stała naprzeciwko mnie. Spojrzałem na nią uważniej i dopiero teraz dostrzegłem zaczerwienia pod oczami i ślady łez na policzkach. Nie był bym sobą gdybym tak po prostu ją zostawił.
- Co się stało ? – spytałem z troską.
- Nie twoja sprawa. – odpowiedziała hardo i odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak ja złapałem ją za ramię i teraz stała do mnie przodem.
- Czego chcesz Zabini ? Czy choć raz nie możesz mi dać świętego spokoju ? Co ja ci takiego zrobiłam ? Czym zawiniłam ? – spytała, a kilka łez wydostało się z oka mocząc jej koszulkę.
- Ja nie chciałem. Przepraszam, ja tylko…
- Tylko co ?
- Chciałem ci pomóc.
- Hahaha no pewnie, że chciałeś… Zaraz co ?
- To co słyszałaś.
- Co ? Ale jak to ? – spytała zaskoczona tym co powiedziałem.
- Ehh możesz wierzyć, albo i nie, ale zmieniłem się, i cholernie żałuje tego co było. Nie mogę zmienić przeszłości, ale jestem w stanie pomóc ci teraz.
- Blasie ja…
- Jeśli nie chcesz to nie mów.
- Nie ja po prostu jestem w szoku. Jeśli możesz…
- Oczywiście. – odpowiedziałem i już miałem ruszać przed siebie, ale Granger mi przerwała.
- Chodźmy do mnie.
- Co ? – spytałem trochę zbity z tropu.
- Chciałeś mi pomóc.
- No tak, ale…
- To chodźmy. – powiedziała i pociągnęła mnie za rękę, nie czekając na moją reakcje czy słowa sprzeciwu. Powoli zaczynałem ją lubić.


***


Nie minęło dziesięć minut, a byliśmy już na miejscu. W czasie drogi nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Nie wiedziałam co powiedzieć i czułam się strasznie głupio. To była chwila. Poniosły mnie emocje. Nie potrzebnie na niego nawrzeszczałam, a później chciałam to naprawić, no i zaprosiłam Blaise do siebie. Westchnęłam, ubolewając nad swoją głupotą otworzyłam drzwi, gestem ręki zapraszając chłopaka do środka. Zdjęłam buty, zmieniając je na puszyste kapcie i przeszłam do kuchni, zapalając światło w pomieszczeniu.
- Czego się napijesz Zabini ?
- Eee na razie podziękuję, ale mów mi Blaise albo Diabeł.
- Hermiona. Dla znajomych Miona. – powiedziałam i podałam mu swoją dłoń. – Czemu Diabeł ? – spytałam nie co zdziwiona.
- Ślizgoni wymyśli to przezwisko, bo zawsze wszystko uchodziło mi płazem.
- Ohh taki z ciebie spryciarz ?
- Haha nie raczej jestem grzecznym chłopcem. – powiedział, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Już ci wierzę. Z tego co słyszałam to…
- Z tego co słyszałaś ? – przerwał mi zaintrygowany.
- Hymm powiedzmy, że dużo się o was mówi i jak mi wiadomo ty i cała reszta słyniecie z alkoholowych libacji.
- Bez przesady, ale jest w tym jakaś prawda.
- No proszę. Częstuj się. – powiedziałam i jednym machnięciem różdżki sprawiłam, że na stole stał sok dyniowy, kanapki, ciastka, budyń i jeszcze wiele innych smakołyków.
- Hymm lepiej zostańmy tutaj. – powiedziałam spoglądając do salonu obładowanego pudłami i paczkami. Blasie podążył za moim wzrokiem.
- Przeprowadzka ?
- Tak miesiąc temu.
- Widzę, że nie zbiera ci się na sprzątanie. – powiedział chłopak, sięgając po kanapkę.
- Ehh szkoda mówić.
- Czyż nie po to tu jestem ?
- Ohh Blasie ja… To głupio wyszło. Nie znamy się, nie powinnam cię zadręczać swoimi sprawami, zwłaszcza kiedy widzę, że u ciebie też się coś dzieję. Przepraszam, ale nie mogę.
- Rozumiem Miona, ale uwierz mi poczujesz się lepiej, a jeśli chcesz to sam mogę ci opowiedzieć co mnie dręczy, choć wątpię byś chciała tego słuchać.
- Mów. – powiedziałam bardziej pochylając się w jego stronę.
- Ale…
- No Diaaaable. – powiedziałam przeciągają litery w jego imieniu.
- Ohh cholera nawet nie wiesz jak to działa na facetów.
- Ale co ? – spytałam niewinnie się uśmiechając.
- Hermiona proszę cię.
- Tak ?
- Przestań.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Przestań się tak uśmiechać i przestań tak mówić.
- Ale jak mówić ? – spytałam mrużąc przy tym oczy.
- Ohh nie, przestań, twój głos jest taki seksowny. Miona przestań.
- Haha jak chcesz Zabini. No to mów o co chodzi. – powiedziałam szczerze się do niego uśmiechając.
- Hymm to teraz ja ci troszkę uprzykrzę życie.
- Jak sobie chcesz i tak ze mną nie wygrasz. – powiedziałam wytykając mu język.
- Hymm no tak, więc ja się zakochałem. – powiedział nie owijając w bawełnę. Nie powiem, bo zaskoczył mnie tym wyznaniem.
- Eee, no tak, to ja… Znaczy to chyba dobrze prawda ?
- Tak tylko jest mały problem.
- Hymm ?
- Ona mnie nienawidzi.
- No wiesz Diable to przecież zawsze jakieś silne uczucie. – powiedziałam niewinnie się uśmiechając.
- Ahh nie pomagasz mi Granger. Jeszcze słowo, a pożałujesz.
- Dobra, dobra, ale wiesz chociaż jest między wami chemia.
- Miona !
- Ohh no nie mogłam się powstrzymać, ale już milknę… Będę cicho… Naprawdę.
- Taaa jasne.
- Ej mówię serio. Ehh… Dobra może i nie jest za dobrze, ale spójrz na to trochę inaczej. Przecież my też się nie tolerowaliśmy, a teraz rozmawiamy normalnie i nie padło jeszcze żadne obraźliwe słowo.
- Jeszcze. – powiedział na co się zaśmiałam.
- Diable no proszę cię.
- No co ?
- Ty taki nie jesteś, nie byłeś taki jak Malfoy.
- No właśnie Malfoy.
- Ehh co on ci takiego zrobił ? Co za gnida, nienawidzę, nie znoszę tego typa. Myśli, że jest panem świata i wszystko mu można. Ehh zabić, udusić ,zadźgać, powiesić na haku… Wspominałam, że go nienawidzę ?
- Kurde zaczynam się ciebie bać.
- E tam ty nie masz czego. Jak na razie… No mów co z nim ?
- To co zawsze czyli za duże mniemanie o sobie, laski na jedną noc, podział krwi, alkohol, wygłupy.
- Nic nowego.
- Ehh, a jednak ostatnio wkurza mnie co raz bardziej. Nie posądzaj go. On nie jest do końca taki, ale powoli tracę nadzieję na jego zmianę. Jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem, dlatego jest mi ciężko znieść fakt, ze stara mi się ją wybić z głowy. Tylko, że ja naprawdę się zakochałem.
- Nie przejmuj się nim i nie patrz tak na mnie. Wiem, jesteście przyjaciółmi, ale jeśli naprawdę mu na tobie zależy to zrozumie i ją zaakceptuję. Na pewno będzie ciężko, ale nie rezygnuj z miłości z powodu Malfoya.
- Masz racje. Będę o nią walczył.
- Ja zawsze mam rację Diabełku.
- Haha no patrzcie jaka skromna. Dorównujesz w tym Draconowi.
- Co ? Gdzież bym śmiała równać się z nim ?
- Ironia, pewność siebie. Cały on.
- Nie, nie co do mnie to trochę się pomyliłeś kochanie.
- Hehe pasowalibyście do siebie. – powiedział, a mnie zatkało. Co on wygaduję ?
- Eee żartujesz prawda ?
- Jestem poważny jak nigdy, oboje macie mocne charakterki.
- To o niczym nie świadczy.
- Po za tym zmieniłaś się. Wojna cię zmieniła, a raczej śmierć kogoś ci bliskiego.
- Blasie proszę ja…
- Wiem nie chcesz o tym mówić. Przecież się nie znamy, jestem dla ciebie nikim. – usłyszałam co mnie zabolało. Po prostu nie byłam gotowa, nigdy nie byłam gotowa na tą rozmowę, a on chcę mi pomóc. Westchnęłam z rezygnacją na jego słowa i ruszyłam do szafki po coś mocniejszego. Wzięłam dwie szklanki i butelkę Ognistej Whisky. Wróciłam na miejsce i rozlałam bursztynowego płynu do szklanych naczyń. Pociągnęłam dość spory łyk, rozkoszując się smakiem alkoholu w mych ustach.
To prawda nie znamy się, nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, ale ku własnemu zdziwieniu nie mogłam się z nim zgodzić. Choć dopiero minęła godzina od naszego spotkania, to ja od razu polubiłam Diabła. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że to może być tylko ich kolejnym głupim żartem. Uwierzyłam mu i nadal chcę wierzyć.
- Od wojny, od tamtego dnia… Od śmierci Freda z nikim nie rozmawiało mi się tak lekko i swobodnie jak z tobą dzisiaj. Miałam dość ciągłych pytań o moje samopoczucie, dość troski Harrego i Rona. Nie umiałam z nimi rozmawiać, nie chciałam. Ginny… Kocham ją nad życie, ale jej też było ciężko, dlatego udawałam. Udawałam, ze nic mi nie jest, że daje sobie radę. Udawałam przed nimi, ale nawet przed samą sobą. Udawałam, aż do dziś… Nie wiem dlaczego, nie wiem co miało na to wpływ, ale rozmawiając dziś z Rudą nie potrafiłam robić tego co przez ostatni miesiąc. Nie potrafiłam już udawać… Przy tobie czuje się tak jak dawniej. Czuję się bezpieczna, beztroska, jestem szczęśliwa, a nic takiego nie robisz. Po prostu jesteś.
- Ja… Nie wiedziałem Miona. Przepraszam.
- Nie Blasie to ja powinnam ci podziękować za to, że tu ze mną siedzisz i słuchasz moich narzekań. Dziękuję, bo to dzięki tobie powróciła ta stara Hermiona, i szczerze mówiąc, mam nadzieję, że szybko nie zniknie.
- Też mam taką nadzieję i dobrze, że dopiero dziś przyszło nam się zobaczyć. Jakoś nie wyobrażam sobie rozmowy z tobą jako hymm wrakiem człowieka.
- Zabini nie przeginaj. Nie było tak źle.
- Racja, było o wiele gorzej co ?
- Ehh nie da się ukryć, a teraz pij. – powiedziałam i napełniłam nasze szklanki bursztynowym alkoholem.
- Za co ?
- Ohh nie ważne.
- Hymm może za znajomość Gryfiaczki z najseksowniejszym, najlepszym Ślizgonem, który chodzi po tej ziemi.
- Chciałeś powiedzieć skromnym, podłym i obrzydliwym ? Jak tak, to na zdrowie. – powiedziałam i przechyliłam szklankę, pijąc do dna. Za nim się obejrzałam na blacie stały już dwie puste butelki po Ognistej Whisky. Świetnie się czuliśmy w swoim towarzystwie i dziękowałam losowi, że postawił przede mną tego o to Diabełka. Gdy by nie on, nie wiem kiedy i czy w ogóle wróciła by ta stara Granger.
- Jutro wyjeżdżam. – powiedziałam, przerywając ciszę, która między nami zawisła.
- Co ? Ale jak to ? O czym ty mówisz ?
- Muszę Blasie.
- Nic nie musisz. Zostań.
- Naprawdę nie mogę.
- Dlaczego ? Co jest takiego ważnego ?
- Rodzina Zab, rodzina…
- Co się stało ?
- Hymm kiedy wyruszałam z chłopakami szukać Horkruksów pożegnałam się na dobre z starym życiem. Musiałam usunąć im mnie ze wspomnień. Sprawiłam, że o mnie zapomnieli.
- Co ? Czemu to zrobiłaś ?
- By ich chronić. – odpowiedziałam i zamilkłam.
- Rozumiem. – usłyszałam szept chłopaka.
- Tak ?
- Możesz wierzyć bądź nie, ale oddałbym życie za osoby, które kocham.
- Przepraszam.
- Nie ma sprawy Miona. Ehh to co kiedy wyruszamy ? – spytał, czym zbił mnie z tropu.
- Że co ?
- No chyba nie myślisz, że cię puszcze samą. Jadę z tobą.
- Nie, nie i jeszcze raz nie Blasie. Ja nie wiem nawet gdzie ich szukać, czy w ogóle przyjdzie mi ich spotkać. Kto wie może nie wrócę do Hogwartu. Zresztą ty musisz tu zostać i pomóc w odbudowie szkoły.
- Hermiono poradzą sobie, a kto wie, może ci się przydam.
- Diable już zdecydowałam. Zostajesz..
- Ale…
- Nie. Obiecuję, że będę do ciebie pisała.
- Ehh trzymam cię za słowo, ale w małych odstępach czasu.
- Jak najczęściej. – powiedziałam śmiejąc się z jego miny.
- To oni ? – zapytał mnie po chwili milczenia, a ja podążyłam za jego wzrokiem. Podeszłam do zdjęcia stojącego na parapecie i przetarłam fotografie, która pozostawiła na mojej dłoni ślady kurzu. Zobaczyłam tam siebie, małą, uśmiechniętą. Miałam siedem lat.
- Pokaż to. – usłyszałam i podałam przedmiot chłopakowi.
- Słodka byłaś. – powiedział, na co się leciutko uśmiechnęłam. – I taka podobna do mamy.
- Ehh wszyscy mi to mówili. Wygląd mamy, a charakter ojca.
- Hehe, a to kto ? – zapytał wskazując, na roczne dziecko spoczywające w ramionach mojego taty.
- Moja siostra. Ma na imię Rose.


***


Leżałem na plecach i uporczywie wpatrywałem się w nieskazitelnie czysty sufit. Nie mogłem zasnąć. Miałem jakieś głupie przeczucie, tak jakby wszystko miało nagle ulec zmianie. Nie wiem dlaczego, ja przecież nigdy w takie coś nie wierzyłem, nie wierzyłem w żadne przepowiednie i różne tego typu bzdury. To było chore, śmieszne, a wręcz absurdalne, a jednak teraz miałem nie przychylne wrażenie, że już nic nie będzie takie same. Nie bałem się tego, nie obawiałem się niczego, byłem wręcz przekonany, że wyjdzie mi to na dobre, że mi to pomoże. Nie wiedziałem jak i w czym miało by mi pomóc, ale postanowiłem się tym już więcej nie zadręczać. Co będzie to będzie. Przeciągnąłem się na łóżku, a moje ręce natrafiły na jakąś przeszkodę. Spojrzałem w bok i ujrzałem Octavie, która zalotnie się do mnie uśmiechała. No nie… Miałem jej dość, a wczorajszy wieczór, a raczej noc była totalnym nie wypałem.
- Hej misiaczku. – powiedziała przesłodzonym głosem i i przybliżyła się do mnie z zamiarem pocałowania. W ostatniej chwili udało mi się odwrócić, tak że dziewczyna zaledwie musnęła mój policzek. – O co chodzi ? Czyż nie było ci ze mną dobrze ? – Ohh co za pytania. Idiotka do kwadratu.
- Proszę załóż coś na siebie. – powiedziałem i z powrotem spojrzałem na sufit.
- Co masz na myśli misiu ? Może być twoja koszula ?
- Nie, nie może być. Załóż swoje ciuchy. – warknąłem nie co już poirytowany. Na szczęście dziewczyna mnie posłuchała i groźnie na mnie fukając wstała z łóżka w poszukiwaniu swojej garderoby, którą tak zachłannie z niej wczoraj zdejmowałem.
- Gotowa, a więc o co chodzi ?
- Ehh możesz już iść.
- Co ? Ale jak to misiaczku ?
- Powiedziałem, że możesz już iść tak ? To wyjdź.
- A śniadanie ?
- Nie jestem głodny. Wyjdź.
- Ohh jesteś doprawdy śmieszny. Wal się.
- Z przyjemnością, ale nie z tobą.
- Ahh pieprz się sukinsynie.
- Dowidzenia.
- Nienawidzę cię.
- Miłego dnia.
- Sukinsyn.
- Ohh kotek nie obrażaj mnie. – powiedziałem zadziornie się do niej uśmiechając. Była wściekła.
- Ty parszywa gnido. – warknęła w moją stronę i ruszyła do drzwi wyjściowych z sypialni.
- A i jeszcze jedno. Seks z tobą był totalną porażką. – powiedziałem, by sekundę później słyszeć jej krzyk i trzaskanie drzwiami, a następnie odgłos teleportacji. Hymm nie ma co krzyczeć to ona umie, zresztą przekonałem się o tym w nocy. Ooo feee już koniec. Lepiej do tego nie wracać, co za padaka. Bryyy…
Wstałem z łóżka i jednym machnięciem różdżki sprawiłem, że w sypialni panował taki porządek jak wczoraj wieczorem. Nałożyłem na siebie ciuchy z poprzedniego dnia i ruszyłem do drzwi wyjściowych. Musiałem wziąć kąpiel, no i potrzebowałem świeżych ubrań, a tych tutaj nie posiadałem, dlatego musiałem wrócić. Zamknąłem oczy i teleportowałem się do naszego rodzinnego domu. Nie zważając na krzyk mojej matki, szybko ruszyłem na górę. Zdjąłem z siebie brudne ciuchy i wskoczyłem pod prysznic. Od razu poczułem się lepiej, czysty i pachnący. Hymm… Wysuszyłem swe ciało ręcznikiem i narzuciłem na siebie czarne rurki, niebieski T-shirt z jakimś nadrukiem, a do tego trampki. Spojrzałem w lustro i musiałem stwierdzić, że wyglądam niczego sobie. Gdybym miał wrócić do starych ubrań, starego stylu to ohh nie wiem co bym zrobił. Te chore zasady ojca i jego reguły co do mojego ubioru. Garnitury i same poważne rzeczy. Cholera jasna byłem tylko dzieckiem, a teraz jestem nastolatkiem i mam zamiar z tego korzystać. Zbiegłem na dół, bo wiem byłem bardzo głodny, a dochodziła już dziesiąta. Weszłam do jadalni, a wszyscy odwrócili siew moją stronę. Rozejrzałem się dokładnie po pomieszczeniu, a mój wzrok zatrzymał się na jedenastoletnim, blond chłopcu.
- Lucas ? - spytałem nie co zdziwiony.
- Ohh braciszku jak dobrze cię znowu widzieć. – powiedział chłopiec i podbiegł do mnie wtulając się w moje ramiona.
- Ale co tu robisz ? – spytałam, nadal nie mogąc wyjść z szoku.
- Mama uznała, że już mi nic nie grozi i czas bym do was wrócił.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście ? – spytałem z wyrzutem spoglądając na moją matkę i rodzicielkę Diabła.
- Niespodzianka. Cieszysz się ? - spytał Lucas, a ja widząc jego uśmiech nie mogłem inaczej odpowiedzieć niżeli tak.
- Dobrze cię widać młody. Urosłeś. – powiedziałem mocniej go do siebie przytulając.
- Ohh naprawdę ? Myślałem już, że nikt nie zauważy.
- Jak bym śmiał, a teraz pozwól mi zjeść oky ?
- Jasne, a p później popływamy w basenie i ohh weźmiesz mnie do Hogwartu ?
- Zobaczymy.
- No dobra, ale…
- Hymm ?
- Gdzie jest Blasie ? Jeszcze śpi ? – zapytał Lucas, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie wiem co się z nim dzieję i gdzie się podziewa. Ehh musiałem go znaleźć i pogadać.



4 komentarze:

  1. Blaise i Miona? noo, ciekawie, ciekawie :D fajnie zaczęła się ich znajomość :D
    Oni w sumie też do siebie pasują, oboje się uzupełniają, ale to jednak nie to..
    Nie mogę się doczekać kiedy Blaise spotka na swojej drodze Ginny, ich pierwszsa rozmowa moze byc genialna ;3
    Jeśli chodzi o ogół, to pięknie piszesz opisy. Rozpływam się po prostu i zapominam o świecie rzeczywistym. Te wszystkie emocje... Magia :>
    Z niecierpliwością czekam na rozdział 4. :)) pisz szybciutko! :> Byłabym równiez wdzięczna gdybyś podała mi jakieś gg, czy coś :D:D
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mega weny na całe opowiadanie! :>
    Shadii. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Superr, z resztą jak każdy rozdzial ♥♥♥
    Och, jak super, że Miona i Diabełek się tak świetnie dogadują <3 Jestem ciekawa jak tutaj potoczą sięlosy Bliny :D
    Dobrze, że Herm się komuś wygadała <3 Świetnie piszesz, ale to już wiesz <3 Twoje opisy są cudowne *.*
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę dużżooo WENY ;*
    Pozdrawiam ♥
    Zapraszam też do mnie na nowy rozdział ^^
    http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj: http://potterowskie-co-nieco.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-odwieszam-bloga.html :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łooohoho.
    A u ciebie jak zawsze dużo się dzieje, ale za to cię uwielbiam ;* ♥
    Miona i Blaise... Ochh. Podoba mi się tooo ;p
    Hermionie chyba ulżyło po tej rozmowie, no czasem fajnie jet się komuś tak wyżalić ;)
    Dopiero co przeczytałam ten rozdział, a już chcę kolejny. Zresztą jak zawszę haha ;D
    Ta moja niecierpliwość ahh ;*
    Pozdrawiam Bella♥

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń