poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 7

Witam moje małe kochane myszeczki ;** ohhh cóż mam wam powiedzieć ? nie będę tu prowadziła wywodów na temat tego jaka jestem zła i okropna, ja to doskonale wiem, no i co mam ukrywać po raz setny , tak znowu was przepraszam <3
Nie wiecie jak mi głupio, że tak długo każe wam czekać na rozdział kolejny, ale ten tydzień miałam straszy, zresztą poprzedni nie lepszy i mało czasu wolnego, dlatego też was nie odwiedziłam i nie przeczytałam waszych notek ;p
Ohhh postaram się to wam jakoś wynagrodzić i może szybciej dodam notkę kolejną ?
Na pewno szybciej niż za tydzień…
Ahhh przechodząc do kolejnych spraw to wiem, że ta cała sytuacja z rodzicami Miony i jej siostrą dość szybko się wyjaśniła, a raczej, że tak szybko jej uwierzyli, ale no uległam wam, bo chciałyście już Dramione, dlatego tak szybko…
To tyle, ale bardzo chciałabym wam podziękować. Jesteście wspaniali i cieszę się, że osób, które czytają moje nieszczęsne wypociny przybywa ;***
Dziękuję, że jesteście ze mną i strasznie was kocham <3


***


Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Ona tu była, widziałem ją… nic się nie zmieniła odkąd pierwszy raz ją ujrzałem, wtedy pod księgarnią babci. Piękna, zjawiskowa i już z daleka można było dostrzec te iskierki szczęścia w jej ciepłych oczach. Chcąc nie chcąc musiałem przyznać, że zachwycała mnie całym swoim wyglądem. Nie znałem jej to prawda, ale co z tego ? Przecież to się szybko mogło zmienić. Nie wiem co się ze mną działo, przecież nigdy taki nie byłem, nigdy tak się nie zachowywałem. A teraz, aż trudno uwierzyć, ale śledziłem ją, by tylko się czegoś o niej dowiedzieć. To było chore i sam doskonale o tym wiedziałem, ale nie mogłem się oprzeć pokusie. Wszystko w niej był tak naturalne, że aż nie realne. Musiałem dowiedzieć się jaka jest, skąd pochodzi, gdzie mieszka. Intrygowało mnie to co robi w wolnym czasie, z kim się umawia i czy ma kogoś. Pragnąłem tego jak nigdy niczego innego. I może dużej przyszło by mi podziwiać jej delikatne ruchy i wolny chód, ale byłem tak skoncentrowany na dziewczynie, że nie zauważyłem wystającego pnia. Runąłem jak długi na ziemie, w myślach przeklinając pozostałości drzewa, jak i samego siebie za brak uwagi. Ahh co ze mnie za kretyn… Nagle usłyszałem jej głos.
- Przepraszam, może panu pomóc ? – zapytała, a ja podniosłem głowę do góry. Szybko wstałem na nogi i otrzepałem spodnie. Odruch bezwarunkowy…
- Nie trzeba, ale dziękuję. – odpowiedziałem i na nią spojrzałem. Na moją twarz padło światło z stojącej w pobliżu latarni.
- Ahh to ty. – usłyszałem, a na jej twarzy dostrzegalny był grymas zawodu i niechęci. Coś mi on przypominał, a raczej kogoś… Nie wiem czemu, ale znów naszło mnie to dziwne przeczucie, że my już się znamy, że nie raz widziałem ten zadarty nosek i czekoladowe oczy.
- Wiesz no, może ja… no i ty… - cholera jasna co się dzieje ? Co to ma znaczyć ? Nigdy tak nie było i zawsze potrafiłem się wysłowić. To całe jąkanie, kuźwa czym ja tak się przejmuje ? To nie normalne. Czyżby mi zależało ? To nie w moim stylu. To nie jestem ja. Ja jestem Mafoyiem, arystokratą o najczystszej krwi, jaką kiedykolwiek ktoś miał, a Malfoyowie tacy nie są. Chciałem w to wierzyć, przekonać się, że tak jest, ale nic z tego. Nie potrafiłem…
- Hymn przepraszam za mój nie takt. Jestem Draco. Draco Malfoy. – powiedziałem i podałem jej dłoń na powitanie, którą ta ujęła w swoją i lekko potrząsnęła. Jednak nie dane mi było długo napajać się jej dotykiem, bo ta szybko ją zabrała.
- Eee ja… Mów mi Miona. – powiedziała lekko zmieszana, ale nie przejąłem się tym.
- Może masz ochotę na jakiś spacer ?
- Przepraszam, ale nie mogę. Muszę już iść.
- Jak to ? To może cię odprowadzę ?
- Ohh no i wtedy to już w ogóle nie będę miała prywatności. Wiesz będziesz mnie nachodził, wydzwaniał… Nie znam cię, a co jeśli jesteś jakimś psychopatą ? – zapytała, uważnie na mnie spoglądając. Widziałem iskierki rozbawienie w jej oczach, zresztą sam nie mogłem się powstrzymać od parsknięcia donośnym śmiechem.
- Naprawdę ? Wyglądam ci na jakiegoś wariata ?
- Hymn jak by tak to przeanalizować… - mówiąc przekręcała głowę na boki, uważnie mi się przyglądając. – No wiesz ostatnio czytałam w gazecie o ucieczce kilku osobników z domu wariatów. Może jesteś jednym z nich.
- Ohh nie teraz to już na pewno odprowadzę cię do domu. Uznajmy to za rekompensatę.
- Ale kogo ? Bo ja jakoś nie czuję się nagrodzona.
- Jak to kogo ? Oczywiście moja. Obraziłaś mnie.
- Haha no tak moje zachowanie było karygodne.
- Ehh a jakby co to cię obronie. No wiesz jakby któryś z tych wariatów cię zaatakował.
- Ależ nie trzeba. Mieszkam w tamtym budynku. – powiedziała, a palcem wskazała błękitną kamienice, znajdującą się kilka metrów dalej. Miałem pecha, bo wiem ze spaceru nici.
- Ahh czyli na pewno na nic cię nie namówię ?
- Przepraszam, ale nie mogę. Zresztą nie wiesz co mówisz. Tak będzie lepiej. – powiedziała tylko i już kierowała się do swojego domu. Nie biegłem za nią, zresztą po co ? Wiedziałem, że nie mam szans. Widocznie była zajęta. Jednak prawda wyglądała całkowicie inaczej i już jutro sam miałem się o tym przekonać.


***


Co ja do cholery zrobiłam ? Czemu tak się zachowałam ? Czemu byłam dla niego miła ? Ohhh w ogóle po co z nim rozmawiałam ? Mogłam go zostawić na pastwę losu i pójść sobie do domu. Jaka ja głupia, totalna kretynka, bez mózg… Gdybym wiedziała kto tam upadł to nigdy w życiu bym do niego nie podeszła. Ahh czemu to mnie spotyka ? Nie dość tego on ze mną flirtował, a ja przyjmowałam to z uśmiechem, ba podobało mi się to i uśmiechałam się do niego jak głupia. Ohh no i wskazałam mu swoje mieszkanie, przecież on może tu przyjść, może…Nie, nie i jeszcze raz nie. On tu nie przyjdzie. Ciekawe tylko co on sobie o mnie pomyśli, co powie jak mnie jutro zobaczy w szkole ? Jak się zachowa kiedy dowie się kim jestem ? Przecież on mnie zabije, wyśmieje i wymiesza z błotem… Ale nie ja mu na to nie pozwolę, nie będę już przez niego płakała. Obiecałam to sobie i mam zamiar dotrzymać obietnicy, choćby nie wiem co. Jestem Hermioną Granger, jestem Gryfonką i nikt nie ma prawa tak się zachowywać w stosunku do mnie, jak i mojej siostry. Jeśli przez tego bydlaka, choć jeden włos spadnie z jej głowy to przysięgam, że mu tego nie daruję. Pożałuję i już nie będzie przyjemnie jak dzisiaj.
- Cholera… - zaklęłam swoje głupie myśli. Jakie przyjemnie ? Co przyjemnie ? Oj nie, nie… Jak w ogóle mogło mi to przejść przez myśl ? Jak tak coś absurdalnego mogło mi wpaść do głowy ? To… Dziwne, ale niestety prawdziwe. Choć długo jeszcze spierałam się ze swoimi myślami i głosem rozsądku to musiałam przyznać, że nawet w porządku rozmawiało mi się z Draconem Malfoyiem. A najdziwniejsze było to, że chciałam to powtórzyć. Wiedziałam jednak, że to nie możliwe i z tą właśnie myślą zasnęłam w swoim ciepłym łóżeczku. Jednak już po kilku godzinach snu, musiałam wstawać, bo zaczynał się nowy dzień, dzień pełen wrażeń i powrotu do Hogwartu. Cieszyłam się jak małe dziecko na wieść że już za kilka godzin będę siedziała w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, albo będę oprowadzała siostrę po zakamarkach budynku, opowiadając jej o wszystkim co napotkamy. Wzięłam ciepły prysznic i szybko przebrałam się w naszykowane już wcześniej ubrania. Usmażyłam sobie jajecznice i już po chwili pałaszowałam ją z wielkim smakiem, popijając ciepłą herbatą. Kiedy skończyłam pozmywałam brudne naczynia i zabrałam się za dopakowywanie kufra. Czyste ubrania, kosmetyki, buty, szaty, podręczniki, książki, pióra… Trochę tego było, ale nie stresowałam się, że czegoś zapomnę. Jakby coś zawsze mogłam wyskoczyć do Hogsmeade zabrać stąd potrzebne rzeczy. Zajrzałam do podręcznej torby, wrzucając tam paczkę chusteczek, klucze i jakieś inne mniej ważne drobiazgi. Na dnie torby dostrzegłam futerał, a w nim oczywiście aparat. Jak mogłam o nim zapomnieć ? Przecież muszę sobie zrobić zdjęcie z rodzicami i Rose. Sprawdziłam czy drzwi do mieszkania są zamknięte i łapiąc walizkę za rączkę, teleportowałam się na cmentarz. W pobliskim sklepie kupiłam mały bukiecik kwiatów i skierowałam się w tak dawno nie odwiedzane przeze mnie miejsce. Wyjechałam, nie było mnie, nie było czasu… Kiedyś, znaczy po śmierci Freda byłam u niego codziennie, potrafiłam przesiedzieć tu kilkanaście godzin. Teraz jednak wiedziałam, że to nic nie zmieni, że nie przywróci mu to życia. Oczywiście kochałam go i nadal go kocham, oraz kochać będę, ale on by tego nie chciał. Wiem o tym doskonale i zastanawia mnie tylko fakt, czemu wcześniej nie przyjmowałam tego do swojej myśli ? Czemu, choć wiedziałam co powinnam zrobić nie robiłam tego ? Czemu zwlekałam ? Teraz jednak wiem, że jedynym pragnieniem Freda po jego śmierci byłoby moje szczęście i to bym żyła dalej, nie wygrzebując na nowo tych samych ran. Chciałby bym zapomniała o bólu, o cierpieniu, a jedyne co pozostało w mojej pamięci to wspomnienia. Wspomnienia związane z jego osobą, a nie smutek po jego odejściu. Teraz o tym wiedziałam i zamierzałam się tego trzymać.
-- Do zobaczenia Fred. – powiedziałam i znowu się teleportowałam, tym razem jednak w mugolską okolice Londynu, przed dom moich rodziców. Zapukałam i już po chwili drzwi otwierała mi uśmiechnięta buźka, która rzuciła mi się prosto w ramiona.
- Tęskniłam. – usłyszałam tylko, bo mała pociągnęła mnie do środka.
- Rose, ale przecież widziałyśmy się wczoraj.
- No tak, ale i tak tęskniłam. Nie mogę się już doczekać. – powiedziała i zaczęła dookoła mnie skakać.
- Tak jest już od rana, a raczej od naszego wczorajszego powrotu. – usłyszałam głos Ann.
- Dzień dobry. – odpowiedziałam, odwracając się w stronę kobiety, obok której stał John.
- Witaj, Może czegoś się napijesz ?
- Nie dziękuję. Zresztą dochodzi 14:00. Zaraz powinien pojawić się Dumbledore.
- Ohh to tak szybko ? Nie myślałam, moja mała księżniczka.
- Rose kochanie…
- Wiem to dość dziwna sytuacja.
- Mało powiedziane. – powiedział Robert i mrugnął do mnie okiem. Dziwiłam się, że przyjęli to wszystko z takim spokojem, ale jeśli tak spojrzeć w wcześniejsze lata, kiedy to ja wyjeżdżałam do Hogwartu wcale to nie zaskoczył ich list ze szkoły. Oczywiście nie chcieli w to wierzyć, zresztą tak jak ja, ale jak Dumbledor nas odwiedził i pokazał trochę magii wątpliwości wyparowały. Nie przejmowałam się niczym i nikim, a rodzice, oni rozmawiali z dyrektorem. Opowiadał im o szkole, zapewniał bezpieczeństwo. Jak mogliśmy nie uwierzyć takiemu człowiekowi jakim jest Albus ? Szczerość, prawda to jego drugie imię.
- Hermino proszę cię opiekuj się naszą pociechą. Mamy tylko ją. Nie chcemy by czuła się tam nie komfortowo i obco. – powiedziała Ann, a jej słowa mnie zabolały. Byłam sama, a oni nie znali prawdy. Nie wiedzieli, nie pamiętali…
- Oczywiście. Nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić. – powiedziałam, ukrywając za uśmiechem, grymas smutku.
- Rose chodź pożegnaj się z mamą. – usłyszałam i już po chwili dziewczynka spoczywała w ramionach swojej rodzicielki. Po chwili dołączył do nich John i wszyscy trwali w żelaznym uścisku. Szybko wyjęłam aparat, bo wiem musiałam uwiecznić tak uroczą chwile.
- Uśmiech. – krzyknęłam, a kiedy wszyscy się odwrócili nacisnęłam przycisk. Klik i zdjęcie było gotowe.
- No to teraz wszyscy razem. Hermino chodź do nas. – usłyszałam głos Anny, a ja wcale nie protestowałam. Chciałam mieć ich blisko siebie. Chciałam móc spoglądać na ich twarze kiedy będzie mi źle i móc widzieć ich uśmiechy. Chciałam mieć jakąś pamiątkę. Oczywiście na jednym zdjęciu się nie skończyło, i co drugie było śmieszniejsze od poprzedniego. Nim się obejrzeliśmy pojawił się Dumbledore. Przywitał się z nami jak należy, na dłużej zatrzymując się na mojej osobie. Wiedziałam, że czeka mnie rozmowa. Albus opowiedział im po króćce o szkole, choć większość już wiedzieli ode mnie, ale nie przerywałam, a moi rodzice słuchali z wielką uwagą, raz po raz zadając jakieś pytania. Dumbledor był cierpliwy i z uśmiechem na ustach o wszystkim opowiadał. Kiedy już po raz któryś zapewniliśmy ich o tym, że ich córka jest w dobrych rękach i, że nie mają się o co martwić przyszło nam się żegnać, co nie było też lada sztuką.
- Uważaj na siebie.
- Oj tato.
- Kochamy cię .Pamiętaj. – usłyszałam jeszcze głos Anny, bo wiem już teleportowaliśmy do szkoły. Znajdowaliśmy się przed drzwiami do Wielkiej Sali. Ahh no tak, właśnie trwała pora obiadu.
- Gotowa ? – usłyszałam głos profesora, który był zwrócony w stronę Rose.
- Nie wiem… ja…
- Nie masz się czego bać. Przecież ci obiecałam. – powiedziałam spoglądając na dziewczynkę, której po chwili uśmiech na nowo zawitał na twarzy.
- Tak jestem gotowa. – powiedziała, unosząc głowę do góry.
- Ciekawe po kim to ma. – usłyszałam komentarz dyrektora, ale nie dane i było na niego odpowiedzieć, bo wiem drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły, a my ruszyliśmy na przód. Wszystkie twarze zwróciły się w naszą stronę, a ja kroczyłam przy mojej siostrze. Złapałam ją za rękę, dając w ten sposób znak, że przy niej jestem i wszystko będzie dobrze. Minęłam Ginny i Harrego krocząc dalej. Chciałam być blisko Rose. Ona tego potrzebowała. Kiedy znaleźliśmy się przy mównicy dyrektor się zatrzymał i dał nam znak byśmy też tak uczyniły. Na Sali zapanowała cisza.
- Witam wszystkich uczniów. Przepraszam, że przerywam posiłek, ale jest tu pewna uczennica, którą czeka na przydzielenie do domu. Lepiej załatwić to teraz. – powiedział dyrektor, a już po chwili przed nami stał stołeczek, a na nim tiara.
- Zapraszam Rose. – usłyszałam, a mała już siedziała na krzesełku. Tiara spoczęła na jej głowie i wykrzyczała…
- Gryffindor. – zabrzmiały oklaski i wiwaty, a Rose rzuciła się w moje objęcia. Przygarnęłam jej drobne ciałko do siebie i z całej siły przytuliłam.
- Gratuluję. Udało się. – powiedziałam ściskając ją za rękę.
- Dzięki tobie Miona. – odpowiedziała promiennie się do mnie uśmiechając.
- Witamy Rose Strainer oraz nie co spóźnioną na rok szkolny panne Hermione Granger. A teraz wcinajcie. – usłyszałam, a ja z Rose już kierowałam się do naszego stołu. Podniosłam głowę do góry, wszyscy na nas patrzyli, a raczej na mnie. Na ich twarzach widoczne był zdziwienie, radość… Spojrzałam w prawo i ujrzałam go. Draco Malfoy nie spuszczał ze mnie oka. Śledził każdy mój ruch, każdy mój krok i gest. Otwarta buzia, wyłupiaste oczy. Był zszokowany. Kiedy dostrzegł mój wzrok, szybko odwrócił się w drugą stronę. Dla nie poznaki, czy po prostu z obrzydzenia ? Nie wiedziałam, ale mało mnie to w tej chwili obchodziło.
- Hej Mionka. Tęskniłam za tobą. – usłyszałam głos Rudej i już spoczywałam w jej ramionach.
- Ohh ja za tobą też, ale widzę, że jakoś się trzymasz.
- Żartujesz ? Lepiej mów jak u ciebie? Ona… Czy to oznacza, że się udało ? – spytała wskazując na dziewczynkę u mego boku. Pokręciłam przecząco głową i bezgłośnie powiedziałam, że porozmawiamy później.
- Poznajcie się to jest Rose, a to Ginny, no i jeszcze Harry. – dodałam, kiedy ten do nas podszedł.
- Siadaj i kosztuj. – powiedziałam, kiedy wszyscy się już przywitaliśmy. – Później cię oprowadzę po szkole, chyba, że już się z kimś zapoznasz to czemu nie.
- To się jeszcze zobaczy. – powiedziała młoda opychając się skrzydełkami kurczaka. Spojrzałam na nią i uśmiech sam zawitał mi na twarzy. Moja mała Rose…


***


Siedziałem na obiedzie zupełnie bez życia. Nic mi się nie chciało, ani jeść czy też pić, nie chciałem tu być, ale przecież mój najlepszy przyjaciel, a mianowicie Blasie Zabini zupełnie tego nie rozumie. Ciekawe czy jakbym miał 40 stopni gorączki czy też by mnie ciągał po całym Hogwarcie, bo on nie chcę iść sam i chcę ze mną porozmawiać. Cholera co za ściema ? Moglibyśmy porozmawiać w dorminatorium, ale nie on wie najlepiej. Niech go szlag trzaśnie. Nie dość jeszcze, że mnie tu ciągnął to teraz tylko wlepia te swoje gały w pannę nic świadomą Wasley. Nie dość tego najchętniej bym się położył spać. Całą noc nie spałem. Nie mogłem o niej zapomnieć i mojej porażce. No niech to czort… Mi się nie odmawia, jestem Malfoyiem. Cholera wszystkie laski chciały by się ze mną umówić, tylko nie ona. Akurat ta… Ehhh to się nazywa kurwa zajebisty dzień. Kiedy to przeklinałem cały świat drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły, a przez nie wszedł dyrektor z jakąś małą dziewczynką i… Nie, ja chyba śnie. Przetarłem swoje oczy, raz i kolejny, ale nic się nie zmieniało. Tą osobą była Miona, dziewczyna, o której nie mogłem przestać myśleć. Ale co ona tu robi ? Dlaczego pojawia się w naszej szkole ? Czyżby miała zamiar tu chodzić ? Widziałem jak mała zakłada tiare, widziałem jej strach, a później radość oraz uśmiech na twarzy Miony. Jednak ona nie została przydzielona do domu. Zaskoczyło mnie to, ale to było nic w porównaniem z tym co usłyszałem od Dumbledora. To chyba sen, głupi żart… Że to niby jest Granger ? One wcale nie są do siebie podobne. Jak to możliwe ? Nie, nie i jeszcze raz nie. Ona nie może, przecież ja… Śledziłem każdy jej ruch, gest, wygląd i im bardziej się przyglądałem tym bardziej widziałem w dziewczynie te Gryfonke, przyjaciółkę Wasleya i Pottera. Nagle nasze oczy się spotkały, nie mogłem, nie potrafiłem. Nie chciałem o niej myśleć i na nią patrzeć, dlatego odwróciłem wzrok. Ona jest szlamą. Brudną, nic nie wartą… Nie, nie, ja nie mogłem. Nie mogłem czuć do niej nic prócz obrzydzenia. To nie możliwe.


7 komentarzy:

  1. Epickie spotkanie! :D
    Czyżby Draco się zakochał? :P
    Szkoda, że rodzice nie pamiętają Hermiony. Biedna. :(
    Nie każ następnym razem tyle czekać :3
    pozdrawiam,em. :*
    PS. u mnie już jest epilog dziennika Sevcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W koncu nowy rozdzial ! <3
    Rozdzial cuudo *.*
    Szkoda, ze Herm nie ma tak jakby rodzicow :/ Ale cos musi sie dziac :> uhuhu Dracze, czyzby motylki w brzuchu? Xd
    A to spotkanko <3
    Jak kazdy poprzedni rozdzial ten jst rownie cudowny <3 Piszesz cuudownie *.*
    Czekam na kolejny rozdzial i zycze Weny :*
    Pozdrawiam <3
    I zapraszam do mnie: dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com (dawniej dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet)
    Dawno cie u mnie nie bylo, wiec zapraszam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cod miód i czekolada:D
    Rozdział bardzo mi sie podobał. Świetnie opisalas ich emocje. Przez caly rozdział czekałam na reakcję Malfoya i BOOM! Zakończenie rozdziału piękne *.* strasznie mi sie spodobalo:D
    Zastanawiam się tylko czemu nie ma tutaj opisanej reakcji Blaise'a . w koncu on też oczekiwał powrotu Herm. Chyba że to będzie w następnym rozdziale - jak tam to zwracam honor ;3 :D
    Cieszę sie że nie zapomnialas o Fredzie. Sloew " do zobaczenia Fred " bardzo mnie wzruszyły. To takie piękne że ta iskierka milości nadal się tli..
    Co do Rose. Słowa " Później cię oprowadzę po szkole, chyba, że już się z kimś zapoznasz to czemu nie. " bardzo mnie zaintrygowały ;> czyżby Mała poznała swoją pierwsza miłość?
    WIEM! Brat Malfoya! Huhuhuhuhu! Ale by było fajnie;3 mniamm:3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział życzę Weny i pozdrawiam,
    Shadii.:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaach Genialny rozdział. Zresztą za każdym razem. Nigdy sie na tobie nie zawiodła, bo każdy twój rozdział wciąga mnie jak magnes... < nie przesadzam -,- >
    A to, ze rodzice nie pamietają Hermiony...Ojej aż mi się szkoda zrobiło... ;<
    No nie powiem, albo jednak powiem: zaciekawiasz z każdym kolejny rozdziałem.
    Jesteś wspaniała w tym co robisz i mam nadzieję, że nie przestaniesz <33
    I love you so much... Haha ta moja angielszczyzna haha ;p

    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
    http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej! ^^
    Pojawił się już rozdział 16. na http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/ :>
    Zapraszam do komentowania i czytania :3
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział ciekawy, naprawdę ciekawy :D czekam na kolejny ;D
      W między czasie zapraszam też do mnie, rusza piąty sezon a odcinki w każdy piątek! :D
      nowe-zycie-niny.blogspot.com
      ask.fm/anotherinna

      Usuń